Jeszcze w połowie grudnia ubiegłego roku kurs euro sięgał 4,21 zł. Od tego czasu jednak złoty systematycznie się umacniał w stosunku do europejskiej waluty. Do dziś staniała ona o prawie 20 groszy, czyli o 4,8 proc. W tym samym czasie frank staniał z 2,81 zł do 2,72 zł, czyli zaledwie o 9 groszy (3,2 proc.). Rekordowo niski w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy kurs franka wynosił 2,65 zł i został osiągnięty w pierwszej połowie sierpnia ubiegłego roku. Aby to powtórzyć, „szwajcar” musiałby stanieć jeszcze o 7 groszy w porównaniu do dzisiejszego kursu na rynku międzybankowym. Bardzo blisko tego był już w pierwszej połowie grudnia, gdy kosztował 2,67 zł. Być może niebawem doczekamy przynajmniej wyrównania ubiegłorocznego rekordu dla tej „ulubionej” przez posiadaczy kredytów hipotecznych waluty. Powinna temu sprzyjać polityka szwajcarskiego banku centralnego, którego przedstawiciele zapewniają, że zamierzają dbać, by frank za bardzo się nie umocnił. Na razie łaskawsze dla nas jest euro.

>>> Polecamy: Notowania walut

Tendencja umacniania się naszej waluty ma szanse na kontynuację. Taki scenariusz zakłada większość krajowych i zagranicznych ekonomistów. W najnowszej prognozie eksperci z banku Morgan Stanley piszą, że „złoty jest ulubioną walutą w Europie Centralnej” i przewidują, że pod koniec roku kurs euro wyniesie 3,7 zł. Złotemu pomaga spory ostatnio popyt zagranicznych inwestorów na emitowane przez ministerstwo finansów polskie papiery skarbowe. Dziś wsparła go dodatkowo wypowiedź Sławomira Skrzypka, prezes NBP, który zapewnił, że złoty ma wszelkie podstawy, by być walutą stabilną, a bank centralny użyje wszelkich środków by tej stabilności bronić.