KNF będzie pilnować, żeby władza w Pekao była sprawowana bezpośrednio przez prezesa, bez kierowanie z zewnątrz - mówi w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej Andrzej Stopczyński, szef pionu nadzoru bankowego w KNF.
ROZMOWA
MIROSŁAW KUK
Wokół wyboru prezesa Pekao pojawiło się wiele niepokojących informacji. Na przykład ta, jakoby na członków rady nadzorczej była wywierana presja. Podobno spotkał się pan na kilka dni przed wyborem Alicji Kornasiewicz na stanowisko prezesa z szefem rady nadzorczej, prof. Jerzy Woźnickim. Czy to prawda?
ANDRZEJ STOPCZYŃSKI*
Reklama
Rozmowa ta miała charakter informacyjny i dotyczyła trybu wyboru prezesa na posiedzeniu rady nadzorczej. Rada reprezentuje właściciela, a jej członkowie mogą uzyskać instrukcje zgodnie z wolą właściciela. Należy wyraźnie odróżnić tutaj wywieranie presji od rekomendacji, udzielanej przez akcjonariusza. Gdyby jednak informacja o naciskach potwierdziła się, na pewno nie pozostaniemy obojętni.
A co pan sądzi o rekomendacji Rady Dyrektorów Unicredit, która przed wyborem prezesa Pekao wskazała najlepszą ich zdaniem kandydatkę?
Ogłoszenie tego przez radę dyrektorów czy kogokolwiek innego nie jest informacją, która jest wiążąca i nie może być postrzegane jednoznacznie jako nacisk.
Czy KNF otrzymała już informacje z Pekao w sprawie dywizjonalizacji?
Bardzo interesujemy się tą sprawą, oczekujemy na jednoznaczne wyjaśnienia banku, czym jest dywizjonalizacja. Dopóki bank nie przedstawi w jasny sposób, jakie będą skutki dywizjonalizacji, trudno o komentarz. Jako nadzór będziemy pilnować, żeby władza w spółce – zgodnie z polskim prawem – była sprawowana przez właściwe organy statutowe. Oczywiście, właściciel może mieć wpływ na strategię banku i może ją realizować, ale poprzez organy statutowe: zarząd i radę nadzorczą. Wiemy, że odpowiedź na nasze pytania miała być gotowa na ostatnie posiedzenie rady nadzorczej 12 stycznia. Jeszcze chwilę na nią poczekamy.
Przejdźmy do innego tematu. Czy KNF zamierza wprowadzić rozwiązania systemowe, które pozwoliłyby uniknąć nadmiernego ryzyka związanego z korzystaniem z instrumentów takich jak opcje?
W maju ubiegłego roku wystosowaliśmy do banków pismo z bardzo konkretnymi zaleceniami dotyczącymi procesu sprzedaży instrumentów pochodnych klientom niefinansowym, ale też zarządzania ryzykiem takich produktów oraz postępowania w sytuacji, kiedy istnieje prawdopodobieństwo niespłacenia zobowiązań przez firmę. Oprócz tego obowiązują rekomendacje z 1996 i 1997 roku, dotyczące instrumentów pochodnych. Chodzi o rekomendację A (odnosi się ona do ryzyka związanego z zawieraniem transakcji na instrumentach pochodnych) oraz I (dotyczy zarządzania ryzykiem walutowym). Obie rekomendacje są obecnie nowelizowane, bo przez dziesięć lat rynek się zmienił i inne są też potrzeby klientów.
Jakie zmiany wprowadzą nowelizacje obu rekomendacji?
Zmian jest wiele. Skupię się jednak na tych, które są ważne z punktu widzenia klienta. Banki powinny, naszym zdaniem, być bardziej aktywne w przygotowywaniu oferty instrumentów pochodnych dla klientów. Będziemy oczekiwać, że w pierwszej kolejności bank zaoferuje instrumenty proste, w pełni zrozumiałe dla klienta. Chcemy, by klient otrzymał rzetelną informację o tym, w jaki sposób zawarte transakcje będą wpływały na jego przepływy finansowe. Bank powinien pokazać wszystkie koszty, które poniesie klient w przypadku istotnych zmian np. na rynku walutowym. Takie zalecenie będzie dotyczyć nawet najprostszych transakcji typu forward, bo klient musi mieć pełną świadomość, kiedy bank może zażądać od niego dodatkowych zabezpieczeń i jaki poniesie koszt z tego tytułu. Z tym wiąże się kolejne zalecenie – chcemy, by banki rozszerzyły gamę dopuszczalnych zabezpieczeń, których wymagają od klientów zawierających transakcje pochodne, po to, by zabezpieczyć własne pozycje. Nie powinien być to wyłącznie depozyt, ale np. cesja z jego należności kredytowych czy eksportowych. Pełna informacja o kosztach, opłatach, skutkach zmian na rynkach finansowych w kontekście zawartej transakcji i wymaganych zabezpieczeniach powinny stanowić minimum, które klient otrzymuje od banku.
Muszą się z tym wiązać zmiany w systemie wynagrodzeń pracowników banków – premie osób sprzedających tego typu instrumenty nie byłyby wówczas uzależnione wyłącznie od wartości transakcji. Elementy wyceny ich pracy powinny być powiązane z wielkością ryzyka zawartych z klientem transakcji. Jest jeszcze jedna kwestia, na którą zwracamy uwagę. Często osoba, która jest po prostu sprzedawcą, określana jest przez bank jako doradca. To wprowadza klienta w błąd.
A co z ryzykiem związanym ze sprzedawaniem instrumentów pochodnych?
Banki muszą monitorować całą ekspozycję klienta wynikającą z posiadanych przez niego instrumentów: kredytów, instrumentów pochodnych. Chcemy, by odbywało się to również na poziomie portfelowym. Informacja o istotnych zmianach musi szybko docierać do zarządu.
Czy wprowadzenie zmian oznacza, że majowe zalecenia okazały się niewystarczające?
Zalecenia te w znakomitej większości zostały wdrożone w bankach, ale odnosiły się do transakcji pochodnych z klientami nieprofesjonalnymi. Natomiast rekomendacje dotyczą całej działalności banku, w tym także transakcji z podmiotami nieprofesjonalnymi. Zmieniliśmy je, by dostosować regulacje do rozwoju rynku. Proszę pamiętać, że oprócz twardych przepisów prawa kontrolujemy banki właśnie pod kątem wypełnienia zaleceń rekomendacji.
Kiedy prace zostaną zakończone? Czy banki nie protestują?
Prace są na ukończeniu. Myślę, że możemy oczekiwać ich finału w pierwszym kwartale tego roku, co oznacza, że rekomendacje mogłyby zacząć obowiązywać w połowie roku. Jesteśmy po dwóch rundach negocjacji, otrzymaliśmy uwagi od banków. Instytucje twierdzą, że wymogi odnośnie do obowiązków informacyjnych są zbyt duże, ale my konsekwentnie stoimy na stanowisku, że instrumenty pochodne wymagają jednak dość szczegółowego wyjaśnienia przed podpisaniem umowy. Tym bardziej że wiedza klientów o tych produktach jest na tyle niska, że nie potrafią zdefiniować zakresu istotnych dla nich informacji. Te uwagi odnoszą się nie tylko do opcji. Klienci zaciągający kredyty walutowe też bardzo często nie interesują się tym, co jest w umowie, dopóki rata nagle nie wzrośnie o 30 proc. Wtedy zaglądają do dokumentów i podnoszą krzyk, że nie byli tego świadomy. W interesie banków jest to, by klient był jak najlepiej poinformowany.
Jednak czy te nowelizacje są niezbędne? Banki przecież i tak muszą się stosować do zaleceń unijnych, czyli MiFID-u.
Rekomendacja A obejmuje szerszy zakres, nie określa tylko relacji bank–klient, ale wyznacza zasady zawierania przez bank wszelkich transakcji z wykorzystaniem instrumentów pochodnych. Przecież zdecydowana większość wykonywanych przez bank transakcji są to transakcje zabezpieczające własne pozycje, np. swapy walutowe. MiFID jest bardzo ogólny, a my uznaliśmy, że w obszarze instrumentów pochodnych konieczne jest doprecyzowanie obowiązków banków i nie można opierać się tylko na ogólnych zasadach unijnej dyrektywy.
Czy Komisja badała oprócz praktyk związanych ze sprzedażą także sposób rozwiązywania sporów między bankami i firmami?
Badaliśmy i badamy. W tym roku, dokonując inspekcji w bankach, także będziemy zwracać na to uwagę. Warto obalić pewne mity, które narosły wokół opcji walutowych. Większość przedsiębiorstw nie ponosiła nieodwracalnych strat – firmom pomagało wzmocnienie złotego. Natomiast problemem była nie tyle wycena zobowiązań, co przedstawienie dodatkowych zabezpieczeń przez firmy – bo wzrost kursu walutowego oznaczał znaczne zwiększenie zobowiązań, a tym samym wzrost ryzyka banku. Dlatego banki domagały się dostarczenia dodatkowego zabezpieczenia. Przedłużenie terminu wygaśnięcia opcji czy zamiana na kredyt były rozwiązaniami dla klientów, którzy nie mogli jednorazowo spłacić swoich zobowiązań.
Czy KNF upomniała lub ukarała konkretne banki w związku z opcjami?
W większości banków, które były istotnie zaangażowane w problem instrumentów pochodnych zabezpieczających przed ryzykiem kursowym, zdarzały się nieprawidłowości. Skala była jednak różna. Najbardziej rażące były sytuacje, w których bank unikał polubownego rozwiązania problemu. Prawie zawsze, poza przypadkami klientów, którzy nie chcieli polubownej drogi, można było znaleźć kompromisowe rozwiązania. Bardzo krytycznie ocenialiśmy sytuację, gdy bank nie podejmował dialogu.
I co wtedy?
Pierwszym krokiem są zawsze zalecenia. Jeżeli nie są one respektowane, konsekwencją jest upomnienie, które wpływa na rękojmię osób zarządzających bankiem.
*Andrzej Stopczyński
od 2008 szef pionu nadzoru bankowego w Komisji Nadzoru Finansowego, wcześniej był m.in. doradcą prezesa NBP.