GUS podał, że zatrudnienie w grudniu spadło o 1,8 proc. w relacji rok do roku. W stosunku do listopada spadek ten wyniósł 0,2 proc. Przeciętne wynagrodzenie w grudniu 2009 r., według danych GUS, wzrosło w stosunku do grudnia 2009 r. o 6,5 proc. i wyniosło 3 tys. 652,4 zł. W stosunku do listopada było wyższe o 7,3 proc. Ostrowska powiedziała PAP, że "nie sprawdziły się +czarne scenariusze+ niektórych ekspertów, że bezrobocie w 2009 r. znacząco wzrośnie". "Jego niewielki wzrost w ostatnich miesiącach roku wynika przede wszystkim z malejącej liczby prac sezonowych, co zawsze ma miejsce zimą. Nie było natomiast dużych redukcji spowodowanych upadłościami przedsiębiorstw" - powiedziała.

Jak zaznaczyła, w 2009 r. po raz pierwszy ponad połowa środków z Funduszu Pracy została przeznaczona na aktywne formy walki z bezrobociem, np. tworzenie miejsc pracy zastępczej. "To nie rozwiązuje problemu bezrobocia, ale na pewno go łagodzi" - powiedziała. Za najbardziej niepokojące Ostrowska uznała bezrobocie wśród osób młodych, do 30. roku życia. "Rozpoczynając pracę zawodową, byli oni zatrudniani na czas określony, a właśnie takie osoby w kryzysie były zwalnianie w pierwszej kolejności. Urzędy pracy otrzymają więc dodatkowo 30 mln zł na zwalczanie bezrobocia wśród młodzieży" - powiedziała.

>>> Polecamy: Za statystyczną pensję można obecnie kupić pół metra kwadratowego mieszkania

Ostrowska poinformowała też, że wiosną ma ruszyć tzw. internetowy urząd pracy, w którym bezrobotni będą mogli rejestrować się bez potrzeby stania w długich kolejkach. "Obecnie wiele osób właśnie z powodu kolejek w ogóle się nie rejestruje jako bezrobotni" - wyjaśniła. Zdaniem wiceminister, w 2010 r. nie należy spodziewać się szybkiej poprawy na rynku pracy. "Zawsze reaguje on z opóźnieniem na zmiany w gospodarce. Wychodzenie firm z kryzysu nie oznacza, że od razu zacznie spadać bezrobocie" - powiedziała Ostrowska. Dodała, że w pierwszym półroczu 2010 r. bezrobocie może nawet wzrosnąć, a miejsc pracy zacznie przybywać dopiero w drugiej połowie roku.

Reklama

Odnosząc się do malejącej - według GUS - liczby ofert pracy, Ostrowska zaznaczyła, że średnio tylko ok. 30 proc. z nich trafia do urzędów pracy. Pozostałe pojawiają się w gazetach, na portalach internetowych, w kontaktach bezpośrednich. "Wskaźnik dotyczący ofert pracy nie jest więc miarodajny" - dodała. Według Ostrowskiej wynikający ze wskaźników GUS wzrost płac jest spowodowany wypłatami premii, 13-ych pensji itp. Szacuje, że "w przyszłym roku płace zaczną rosnąć, choć będzie to następowało powoli". Wyjaśniła, że wychodzenie firm z kryzysu, które powinno następować już w najbliższych miesiącach, nie oznacza, że szybko poprawi się sytuacja finansowa pracowników.