Przez cały dzień z GPW wiało nudą, aż do 15:30. Sygnał do zakupów dały parkiety amerykańskie, a inwestorzy wykorzystali szansę na ustanowienie nowego szczytu hossy przez warszawskie indeksy.

Przez większą część dnia niewiele zapowiadało emocjonującą końcówkę. Inflacja w Wielkiej Brytanii była wyższa niż oczekiwano, a niemiecki indeks ZEW spadł o ponad 5 proc. Dane z Polski były co prawda znacznie lepsze niż oczekiwano (6,5-proc. wzrost wynagrodzeń o 3 pkt proc. przewyższył consensus ekonomistów), ale nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz dane z krajowego urzędu statystycznego zostały przez inwestorów zignorowane. Jednocześnie dane z rynku budownictwa mieszkaniowego okazały się zgodne z dotychczasowymi tendencjami. Zatem powodów do nadmiernego emocjonowania się przebiegiem notowań na GPW nie było.

Do czasu. Swój raport kwartalny przedstawił dziś CitiGroup. Bank próbował odwrócić kota ogonem wskazując, że strata 33 centów na akcję w IV kwartale to znacząca poprawa do IV kwartału 2008 roku, kiedy wyniosła 3,40 dolara na akcję, ale inwestorom to nie wystarczyło i kurs banku spadł po otwarciu. Nieoczekiwanie uwagę inwestorów przykuły jednak wydarzenia polityczne, a konkretnie spekulacje, że Republikanie zdobędą mandat senacki w Minesocie w przyspieszonych wyborach i tym samym będą w stanie zablokować niekorzystne zmiany prawne dla producentów leków. To spółki farmaceutyczne były gwiazdkami początku notowań w Stanach i doprowadziły do wzrostu indeksów na otwarciu.

GPW nie potrzebowała niczego więcej, i mimo że innym indeksom europejskim czy amerykańskim nieco brakuje do szczytów hossy, popyt zaatakował. W ostatniej godzinie notowań WIG20 zyskał bez mała 30 punktów i wypracował cały dzisiejszy zysk. Jednocześnie indeks znalazł się najwyżej od września 2009 roku (WIG od sierpnia), a wydarzeniu temu towarzyszyły wyraźnie wzmożone obroty. W skali dnia podliczono je co prawda na przeciętne 1,5 mld PLN, ale tylko na ostatnią godzinę przypadła prawie jedna trzecia dzisiejszego obrotu. Takie zachowanie rynku stwarza nadzieję na kontynuację zwyżki na kolejnych sesjach, ponieważ nowy szczyt oznacza także wybicie z ostatniej, trwającej bite dwa tygodnie, konsolidacji w wąskim zakresie. Naturalnie, potwierdzeniem takiego scenariusza będzie dopiero jutrzejsza sesja, ale w tym wypadku przezorność może oznaczać zakup akcji droższych niż na dzisiejszym fixingu.

Ponieważ na GPW nie ma dużych spółek farmaceutycznych, motorem zwyżki były akcje największych banków. Papiery PKO BP podrożały o 2,8 proc. przy obrotach najwyższych od miesiąca i dotknęły poziomu 40 PLN, co nie zdarzyło się od października 2008 roku. Akcje Pekao podrożały o 2 proc., ale tu nowy rekord nie padł.

Reklama

Dolar umocnił się dziś do euro, bo inwestorzy dali się zaskoczyć danymi o silniejszym niż szacowano napływie długoterminowych inwestycji do USA w listopadzie. W rezultacie dolar zyskał 0,7 proc. do euro. Zapewne tylko temu faktowi zawdzięczamy, że kurs euro nie spadł dziś poniżej 4 PLN, choć zabrakło do tego mniej niż 0,2 grosza. Po południu złoty jednak tracił, ponieważ nadspodziewanie dobre dane z rynku pracy mogą przyspieszyć moment podwyżki stóp procentowych w Polsce. Dolar podrożał o 0,8 proc. do 2,812 PLN, a frank spadł o 0,2 proc. i jest najtańszy od 40 dni. Po umocnieniu dolara ropa straciła to, co zyskała wczoraj czyli 1 proc., złoto nie zmieniło ceny, a miedź podrożała o 0,2 proc.