Prymat nastrojów na Wall Street nad lokalnymi nastrojami na świecie znów został potwierdzony w całej pełni.

Polska GPW

Indeksy w Warszawie zaczęły dzień od niewielkich spadków. WIG20 tracił 0,14 proc., WIG zniżkował o zaledwie 0,05 proc., a sWIG80 o 0,06 proc. Jedynie wskaźnik średnich firm zyskiwał 0,11 proc., ale i on szybko znalazł się pod kreską. Nie pomagały pogarszające się nastroje na europejskich parkietach oraz tracące na wartości kontrakty na amerykańskie indeksy. W takim mocno niesprzyjającym „otoczeniu”, nasz rynek radził sobie wyjątkowo dobrze. Spadki głównych wskaźników nie przekraczały 0,3 proc. Po około 0,5 proc. traciły indeksy małych i średnich spółek.

W pierwszej fazie notowań największym obciążeniem były spadające po około 1 proc. walory BRE i KGHM. Później akcje banków zachowywały się całkiem „przyzwoicie”, zniżkując jedynie po około 0,2-0,5 proc. Walory PKO zwyżkowały momentami nawet 1,4 proc. przy bardzo wysokich, jak na obecne warunki, obrotach, które przekroczyły około południa 200 mln zł. Znacznie gorzej było z „surowcowymi” potentatami. Papiery KGHM spadały do południa o 1,8 proc., przy obrotach przekraczających 120 mln zł, akcje Lotosu traciły 1,3 proc., a PKN Orlen zniżkowały o 0,8 proc.

Reklama

W ciągu dnia emocji nie brakowało. Jednak nasi inwestorzy nie bardzo przejmowali się danymi o spadającym coraz wolniej zatrudnieniu i rosnących niespodziewanie dynamicznie wynagrodzeniach. Za to pilnie śledzili, co dzieje się zagranicą. A obserwacje te prowadziły raz do pogłębienia spadku indeksów do 0,6 proc., to znów do powrotu nad kreskę. Dobry początek sesji za oceanem wpłynął ożywczo i pobudził byki do działania. Ostatecznie indeks największych spółek zwiększył swoją wartość o 0,98 proc. WIG wzrósł o 0,7 proc., a sWIG80 o 0,33 proc. Jedynie wskaźnik średnich firm nie zdołał wyjść na plus i stracił 0,31 proc. Wartość obrotów skoczyła do 1,52 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Na giełdach azjatyckich zdecydowanie przeważały dziś spadki. Nikkei stracił 0,83 proc. i już drugi dzień „odchorowuje” osiągnięcie w ubiegły piątek rekordowo wysokiego od dwunastu miesięcy poziomu. Dziś „pomagało” mu w tym ogłoszenie bankructwa Japan Airlines, czego zresztą można się było spodziewać. O prawie 0,9 proc. zniżkował indeks w Bombaju, zaś 1,07 proc. wyniósł spadek indeksu na Tajwanie. Liderem w tej kategorii był jednak parkiet w Tajlandii, zniżkujący o niemal 1,4 proc. W Chinach indeks Shanghai B-Share zanotował niewielki spadek o 0,26 proc., natomiast Shanghai Composite wzrósł o 0,3 proc. W Hong Kongu zwyżka przekroczyła 1 proc.

Indeksy w Paryżu i Frankfurcie rozpoczęły dzisiejszą sesję od spadków o niecałe 0,4 proc. Londyński FTSE na otwarciu nie zmienił swej wartości w porównaniu do poniedziałku. Na wszystkich trzech parkietach nastroje jednak szybko się pogorszyły i wskaźniki zwiększyły skalę strat, nie czekając nawet na pojawienie się informacji dotyczących gospodarki. Inwestorów w Londynie „ucieszyła” nawet nieco informacja o niespodziewanie silnym wzroście inflacji w grudniu do poziomu 2,9 proc. z 1,9 proc. w listopadzie. Niemcy nie przejęli się gorszym, niż się spodziewano, odczytem wskaźnika nastrojów instytutu ZEW, bo indeksy nieco zredukowały wielkość spadku. W południe jednak solidarnie traciły po około 0,9 proc. Niespodziewanie więc Wielka Brytania może stać się jedną z pierwszych dużych gospodarek europejskich, w której stopy procentowe pójdą w górę.

Nastroje były zdecydowanie złe na niemal wszystkich parkietach naszego kontynentu. Wyjątek stanowiły Bukareszt i Budapeszt, gdzie wskaźniki około południa utrzymywały się minimalnie nad kreską. Liderem spadków była giełda w Tallinie, gdzie tamtejszy indeks tracił 2 proc. Ma jednak z czego, bo od początku roku wzrósł o ponad 20 proc. Moskiewski RTS tracił na wartości 0,9 proc. Na pozostałych giełdach spadki sięgały 0,5-0,7 proc.

W ciągu dnia wyraźnie widoczna była nerwowość, towarzysząca pojawianiu się kolejnych danych. Momentami na trzech głównych giełdach spadki sięgały niemal 1 proc. Sytuacja poprawiła radykalnie się dopiero, gdy okazało się, że do Ameryki napłynęło ponad cztery razy więcej kapitału, niż się spodziewano. Gdyby dotyczyło to Europy, pewnie reakcja byłaby żadna. Ale wystarczyła nadzieja, że Amerykanie się ucieszą. Wcześniejsze spadki pod koniec dnia przeistoczyły się w Paryżu i Frankfurcie w zwyżki rzędu 0,7-0,8 proc.

Podsumowanie

Wczorajsza tęsknota za amerykańską busolą dziś została w pełni zrekompensowana. Choć zmiany wartości indeksów nie były nadmiernie dynamiczne, to jednak emocji nie brakowało i o nudzie nie było mowy. Znów inwestorzy mogli poczuć się „normalnie”. Ale nie oznacza to w żadnym wypadku, że cokolwiek w kwestii przyszłości giełdowej koniunktury uległo wyjaśnieniu. Warszawskie byki nie zdążyły zbyt wiele zwojować, ale nadzieja na zwyżkę w kolejnych dniach została przywrócona.