O ile jednak można uznać to za zjawisko tymczasowe, o tyle znacznie gorzej wygląda sprawa długu publicznego, który błyskawicznie narasta. W rezultacie nie da się już przymykać oczu na fakt, że wiele państw jeszcze przed pogorszeniem się sytuacji gospodarczej miało dług przekraczający 60 proc. PKB. Tę fikcję trzeba będzie zlikwidować: albo legalizując tak duże zadłużenie w prawie wspólnotowym, albo zmuszając poszczególne państwa do jego spłaty. Obecnie bardziej realne wydaje się to drugie rozwiązanie, jako że Niemcy zapowiedziały dalsze ograniczenie deficytu.
Jednak konieczność spłaty wielu dziesiątek miliardów euro może spowodować, że państwa Unii Europejskiej będą dokładniej liczyć każdego centa wpłacanego do kasy w Brukseli. Być może zechcą zaoszczędzić albo na polityce rolnej, albo na środkach przekazywanych biedniejszym na szybszy rozwój, co dotknie nasz kraj. W każdym razie strefa euro, do której wejdziemy, będzie inna niż ta, którą znamy obecnie.