ZBIGNIEW PARAFIANOWICZ
MICHAŁ POTOCKI:
Dlaczego Rosja nie mieszała się w ukraińskie wybory? Czy Janukowycz i Tymoszenko złożyli jej obietnice koncesji politycznych, z których po II turze będą musieli się wywiązać?
MYCHAJŁO HONCZAR*:
Reklama
W zasadzie Rosjan satysfakcjonuje każdy rezultat wyborów. Moskwa nie ma zaufania ani do Janukowycza, ani do Tymoszenko. Poza tym dysponuje swoimi kanałami oddziaływania na każdą ekipę rządzącą. Rosjanie ułożyli jajka w różnych koszykach, więc ich interesy są zabezpieczone. Możliwe, że niektóre sprawy polityczne łatwiej byłoby im rozstrzygać z Janukowyczem, ale już kwestie gazowe będą prostsze do rozwiązania z Tymoszenko. Stąd wynika neutralne stanowisko.
Czy Moskwa w ostatniej chwili nie poczuje jednak pokusy, by wesprzeć Janukowycza jak w 2004 roku. Na przykład wywołując konflikt gazowy?
Nie mieliśmy w tym roku wojny gazowej, ale po pierwsze przyczyny polityczne nie były głównymi powodami wojen gazowych, a po drugie wciąż jesteśmy przed drugą turą. Scenariusza kryzysu nie można wykluczyć. Tym bardziej że Gazprom ma problemy, m.in. na europejskim rynku.
Jak będzie wyglądało ewentualne włączenie się Moskwy w tegoroczne wybory?
Możliwe jest zaktywizowanie stosunków Dmitrija Miedwiediewa z otoczeniem Janukowycza. To może zaowocować wywołaniem sztucznego kryzysu gazowego. Janukowycz ogłosi wtedy, że Tymoszenko podpisała złe kontrakty. To mocno uderzy w popularność premier. Po czymś takim Tymoszenko będzie miała małe szanse na poprawę wyniku w drugiej turze wyborów. Ostatnio lider Partii Regionów zresztą mówi o swoich wątpliwościach wobec podpisanych przez Tymoszenko kontraktów.
Właśnie. Rosja nigdy przecież nie zrezygnowała z przejęcia ukraińskich gazociągów. Może teraz wykorzystać sytuację, by to osiągnąć.
Ukraińskie prawo zakazuje prywatyzacji czy sprzedaży infrastruktury przesyłowej. Oczywiście, prawo można zmienić. Ale nasz obecny parlament nie jest w stanie niczego zrobić. Dlatego taka koncesja jest nierealna. Rosjanom pasuje status quo. Nad systemem kontraktów mają kontrolę. A Janukowycz gazociągów nie odda.
7 lutego, w dniu drugiej tury wyborów, upływa termin zapłaty przez Naftohaz za styczniowy pobór gazu.
To niebezpieczny moment. Gdyby Rosjanie mieli pewność, że Tymoszenko przegra, mieliby motywację, aby bezpiecznie wspomóc zwycięzcę – Janukowycza. Taki scenariusz jest możliwy. Gdy 7 lutego Ukraina nie zapłaci, nastąpi automatyczne przejście do systemu przedpłaty za gaz. Czyli zamiast zapłacić za gaz za styczeń, Naftohaz musiałby zapłacić naraz i za styczeń, i za luty.
Jak kandydaci będą płacić za neutralność Rosji w tych wyborach?
To już jest kwestia zobowiązań zawartych nieformalnie. Ale nasi politycy widzą na przykładzie Białorusi, że maksymalna lojalność wobec Rosji nie gwarantuje korzyści. Aleksander Łukaszenka jest i w pakcie taszkienckim, i we Wspólnej Przestrzeni Ekonomicznej, i w unii celnej, i w tzw. państwie związkowym Białorusi i Rosji. Robi wspólne ćwiczenia na zachodzie kraju i grozi Polsce. A przecież także ma olbrzymie problemy energetyczne z Rosją. I Tymoszenko, i Janukowycz to widzą. Obiecać można wszystko.
Pozostaje jeszcze pytanie, jak Rosjanie wykorzystują schematy korupcyjne. Ale korupcja nie jest wszechmocna. Gdyby tak było, nie mielibyśmy ukraińskich oligarchów, tylko rosyjskich. Korupcja nie daje zatem żadnych gwarancji wypełnienia oczekiwań Moskwy. To w znacznej mierze iluzje, na których Rosjanie już kilkukrotnie się przejechali.
*Mychajło Honczar, dyrektor programów energetycznych Centrum Nomos, doradca prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony
ikona lupy />
Mychajło Honczar, dyrektor programów energetycznych Centrum Nomos, doradca prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony / DGP