Ustawa antylichwiarska nie zdaje egzaminu. Oprocentowanie kredytów ratalnych i gotówkowych sięga u nas prawie 70 procent - alarmuje "Metro".

Urzędnicy, którzy mogliby to zmienić, odpowiadają, że byłaby to zbyt duża ingerencja w działalność banków. Problem jest poważny, bo wartość towarów kupionych na raty wynosi obecnie prawie 15 miliardów złotych. Równie drogie jak kredyty ratalne są pożyczki gotówkowe. Z danych Expandera wynika, że w większości polskich banków rzeczywiste oprocentowanie rocznego kredytu na 3 tys. zł przekracza 30 proc., np. w BOŚ, Banku Pocztowym i BPH wynosi 40 proc., w Eurobanku czy BNP Paribas Fortis - nawet 57 proc., a w Getin Banku przekracza 60 proc.

"Metro" zapytało więc Komisję Nadzoru Finansowego, która nadzoruje funkcjonowanie banków w Polsce, o to, jak wysoko mogą być oprocentowane kredyty. "W Polsce istnieje zakaz lichwy, który określa maksymalne nominalne oprocentowanie kredytów. Nie może ono przekraczać czterokrotności stopy lombardowej ustalanej przez NBP, czyli aktualnie 20 proc." - tłumaczy Marta Chmielewska-Racławska z KNF. I przyznaje, że banki stosują się do tego wymogu, ale na dodatkowe opłaty, prowizje czy ubezpieczenia, które często kilkakrotnie zwiększają rzeczywisty koszt kredytów, KNF nie ma wpływu. A to oznacza, że wprowadzona kilka lat temu ustawa antylichwiarska jest martwa - konstatuje gazeta.

Więcej w czwartkowym wydaniu "Metra".