Na rynek walutowy działały czynniki spoza sfery makro. Kurs EUR/USD spadał jak kamień tracąc na koniec dnia 1,3 procent. Najbardziej szkodziła euro sprawa Grecji. Niepokój jest coraz większy, a proponowane przez Grecję środki uznawane są za niewystarczające. W środę wypowiedział się na ten temat Dominique Strauss-Kahn, szef MFW. Powiedział, że problem jest poważny, ale według niego nie zagrozi strefie euro (nie jestem wcale tego pewien). Również Jose Barroso, szef Komisji Europejskiej stwierdził, że gospodarka regionu jest w “delikatnym momencie”. Na domiar złego spadały ceny greckich obligacji doprowadzając różnicę rentowności między greckimi i niemieckimi obligacjami do poziomu z marca zeszłego roku. Taniały również obligacje portugalskie i hiszpańskie. Umacniała też dolara korekta na rynku akcji.

Tam po wtorkowej sesji raport opublikował też IBM. Oczywiście był lepszy od oczekiwań. Prognozy spółki też były nieco lepsze od oczekiwań. Jednak gracze zareagowali realizacją zysków i akcje IBM taniały. Przed sesją środową wiele banków opublikowało raporty kwartalne. Było ich więcej niż wcześniej zapowiadano. Raport kwartalny Bank Of New York był lepszy od oczekiwań rynków, a Bank Of America o dziwo gorszy od oczekiwań (strata 60 centów – oczekiwana 52 centy). Morgan Stanley zaskoczył bardzo słabym wynikiem, a Wells Fargo dużo lepszym od oczekiwań. Ja widać można było te wyniki różnie zinterpretować i rzeczywiście znajdziecie państwo różne opisy tych wyników. Nie zmienia to postaci rzeczy, że wyniki były słabe, a akcje taniały.

W komentarzach można znaleźć jednoznaczne opinie: spadki cena akcji i surowców były spowodowane kolejnymi decyzjami rządu chińskiego, który dąży do ograniczenia akcji kredytowej i zmniejszenia podaży pieniądza. W nocy z wtorku na środę nakazał wielu bankom ograniczenie akcji kredytowej. Owszem, to z pewnością był jeden z powodów spadku indeksów, ale nie jedyny. Amerykanie rzadko się tak bardzo przejmują tym, co dzieje się poza ich granicami. Poza tym Chiny od wielu dni ograniczały akcję kredytową, a indeksy w USA rosły. Po prostu rynek dojrzał do korekty.

Indeksy traciły już po około dwóch procent, ale między 17 a 19 S&P 500 utworzył podwójne dno i zaczął odrabiać straty. To było zachowanie logiczne, bo indeks przetestował minima z 12 i 15 stycznia, a to zachęcało do kupna akcji. Poza tym przecież „byczy” duch jeszcze nie zniknął, a to każe kupować akcje przy każdej przecenie. Od momentu powstania podwójnego dna byki nie zawahały się ani chwilę i dzień zakończył się bardzo umiarkowanymi spadkami. Dzięki temu powstał krótkoterminowy kanał trendu bocznego (1.130 – 1.150 pkt.) z którego wyłamanie pokaże kierunek na dłużej.

Reklama

GPW rozpoczęła środową sesję od niewielkiego spadku indeksów, które szybko przeszło w małe wzrosty. W tej fazie bykom najbardziej pomagał sektor bankowy pod wodzą PKO BP. Nasz rynek naśladował to, co widzieliśmy na innych giełdach europejskich w krajach rozwiniętych (w Budapeszcie indeks rósł). Jednak już po nieco więcej niż jednej godzinie widać było, że dołączył do Budapesztu – indeksy rosły o około pół procent. Od tego czasu zaczęły się osuwać i w samo południe WIG20 znowu dotknął poziomu wtorkowego zamknięcia i zamarł nie reagując na spadające indeksy na innych giełdach. Jeszcze bardziej dziwić mogło to, że nie obniżył indeksu bardzo pesymistyczny początek sesji w USA. Obrót był znowu całkiem duży, wiec takiego zakończenie sesji nie można uznać za przypadek. Ponieważ podobnie zachowuje się rynek węgierski, więc zakładam, że jakiś zagraniczny kapitał postanowił u nas zarobić. To uda mu się jednak tylko wtedy, jeśli korekta na rynkach globalnych się nie przedłuży.