Wprowadzenie euro stworzy polskim towarzystwom możliwość oferowania nowoczesnych polis inwestycyjnych na życie. Chodzi o tzw. variable annuities, które robią zawrotną karierę na amerykańskim, japońskim i zachodnioeuropejskim rynku ubezpieczeniowym.

− Można je zdefiniować jako modyfikację polis z funduszem kapitałowym, łączącą w sobie elastyczność inwestycji przy zachowaniu gwarancji inwestycyjnych dostępnych obecnie wyłącznie w produktach tradycyjnych – mówi Agnieszka Rudnicka, senior product manager w ING Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie.

Jej firma wprowadziła już polisę typu variable annuities na rynek w lutym 2008 r. Nazywała się ona Pewny Zysk i dawała możliwość pośredniego lokowania w fundusze luksemburskie. Jej zaletą było to, że klient miał możliwość wyboru funduszy o różnym poziomie ryzyka, aktywnej ich zmiany w trakcie okresu ubezpieczenia, a wszystko to przy zachowaniu bezpieczeństwa inwestowanych środków. Produkt był bezterminowy, ale jego konstrukcja zakładała trzy tzw. okresy gwarancyjne: 5, 10 i 15 lat. Klient miał pewność, że jeśli utrzyma polisę odpowiednio długo, dostanie przynajmniej zwrot wpłaconych pieniędzy (po 5 latach). Z kolei po 10 lub 15 latach wpłacone środki zostaną powiększone o zysk w wysokości co najmniej 20 albo 45 proc. Gwarantowana była też wypłata w razie śmierci. Miał tylko jedną wadę: był denominowany w euro, dlatego został wycofany ze sprzedaży w lutym 2009 r.

− Ze względu na sytuację na rynkach finansowych i duże ryzyko walutowe zdecydowaliśmy się czasowo wstrzymać sprzedaż produktu. Dalsze jego oferowanie w okresie braku stabilności waluty mogłoby narazić klientów na stratę, gdyż gwarancje udzielane w euro nie przełożyłyby się na bezpieczeństwo środków po przeliczeniu na złote – mówi Agnieszka Rudnicka.
Właśnie ze względu na tę nieprzewidywalność inni ubezpieczyciele nie zdecydowali się na wprowadzenie takich rodzajów produktów w ogóle. Nie wierzyli też, że produkt denominowany w euro może się spotkać z zainteresowaniem klientów. Choć w jednym są zgodni: te ubezpieczenia będą się cieszyć dużą popularnością, gdy Polska znajdzie się w strefie euro i zniknie ryzyko walutowe.

Wprowadzony przez ING produkt to tylko jeden z wielu wariantów polis typu variable annuities. Oferował on gwarancję określonej wypłaty na wypadek śmierci oraz gwarancję określonego wzrostu funduszu. Za granicą spotykane są też inne rodzaje gwarancji: minimalnej wypłaty miesięcznej po zakończeniu okresu ubezpieczenia i określonych wypłat w okresie ubezpieczania albo kombinacje tych różnego rodzaju gwarancji. Jednak wszystkie te produkty mają cechę wspólną: długi okres oszczędzania i gwarancję. I one sprawiają największy problem, żeby skonstruować je w złotych.
− Problem w tym, że nie ma obecnie na naszym rynku płynnych, a dających gwarancję określonej stopy zwrotu papierów o tak długim horyzoncie inwestycyjnym – mówi Piotr Kuszewski, wiceprezes PZU Życie.

Reklama

A takie są potrzebne ubezpieczycielom, żeby m.in. mogli dokonać ich wyceny rynkowej. W Polsce są co prawda obligacje 30-letnie, ale nie nadają się one do konstruowania takich produktów ze względu na ich niewielką płynność.
− Na rynku europejskim czy amerykańskim jest dużo więcej takich papierów, np. rząd amerykański emituje nawet 30-letnie obligacje, stąd takie produkty są konstruowane w euro lub dolarach – mówi Piotr Kuszewski. Takie instrumenty są niezbędne, żeby towarzystwo mogło zainwestować w nie większość środków i w ten sposób wypracować zyski, które dadzą gwarantowaną stopę zwrotu np. po 30 latach. Reszta inwestowana jest bardziej agresywnie, np. w opcje, tak żeby dać możliwie wysokie stopy zwrotu.