Mimo to WIG20 po neutralnym rozpoczęciu ruszył w górę i powoli zdobywał kolejne punkty. Parkiet zawdzięczał to głównie rosnącym bankom i poprawiającym notowania zachodnim rynkom. Ten dzienny trend odwrócił się wraz z wybiciem południa. W dwie godziny podaż zlikwidowała cały ruch wzrostowy i ponownie indeks przykleił się do poziomu neutralnego będącego jednocześnie dziennymi minimami. W końcówce byki doprowadziły jeszcze do minimalnych wzrostów, ale nie był to wynik siły, a raczej niezdecydowania inwestorów odnośnie startującego amerykańskiego rynku. W końcu można liczyć, że po trzech dniach przeceny byki będą miały tam swój dzień.

Jedyne dziś dane makro opublikowano dopiero po koniec sesji i dotyczyły one sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA. Ten rynek stanowi 80 proc. rynku nieruchomości w Stanach, więc daje dobry obraz tego co dzieje się z domami i ich cenami. Dane były zdecydowanie słabsze od oczekiwań, bo ilość domów spadła do poziomu z sierpnia 2009, ale co bardziej martwi to to, że w ujęciu miesięcznym spadek sięgnął aż 17 proc. To rekordowy miesięczny spadek, ale pocieszeniem mogło być, że mediana ceny nieruchomości wzrosła po raz pierwszy od dwóch lat. Nasz rynek zareagował na te dane minimalnym wzrostem, który zakończył dzień, ale już zachodnie parkiety nie były tak optymistyczne. Tam przecena się pogłębiła i niemiecki DAX testuje już grudniowe minima.

Dzisiejszy układ sesji nie nastraja pozytywnie na kolejny dzień. Po dwóch dniach spadków jedyne na co było stać byki to wypracowanie niemrawego odbicia, które ostatecznie przyjęło kształt ruchu bocznego. Przyjmując, że siłę obowiązującego trendu poznaje się po reakcji na korektę widać, że nie ma tłumów czekających na przecenione akcje, a więc doszedł kolejny czynnik ryzyka dalszych spadków. Obserwując przebieg sesji można było odnieść wrażenie, że inwestorzy nie potrafią zdecydować co robić dalej, ponieważ europejskie rynki spadały, a jednocześnie w Stanach liczono na korektę. Te sprzeczne impulsy doprowadziły do zamknięcia, które dalej wzmacnia podaż. Popyt walczy natomiast o zanegowanie niebezpieczeństwa wyrysowania istotnych technicznych sygnałów spadków, które staną się obowiązujące po zejściu poniżej 2400 pkt.