Nerwowa reakcja rynków na plan Baracka Obamy, by ograniczyć wielkość i aktywność amerykańskich banków, pokazuje brak pewności na rynkach światowych. To zagraża kruchemu ożywieniu globalnej gospodarki – ostrzega Gerard Kleisterlee, prezes Philips.
Wymienił on plan amerykańskiego prezydenta wśród serii „destruktywnych” kwestii. Inne to między innymi wycofywanie się rządów z pakietów stymulacyjnych i wysoki poziom zadłużenia publicznego. To sprawia, że spółka nie jest w stanie podać prognozy na ten rok. Kleisterlee wypowiedział się przy okazji publikacji wyników kwartalnych. Holenderski producent elektroniki, sprzętu medycznego i oświetlenia zanotował zysk netto w wysokości 260 mln euro, czyli 27 eurocentów na akcję, co jest wynikiem lepszym od prognoz analityków. Rok wcześniej miał 1,18 mld euro straty. Przychody grupy spadły o 5 proc., do 7,263 mld euro.
Jednak pomimo wzrostu rentowności Philips – którego zysk operacyjny powiększony o amortyzację osiągnął rekordowy poziom 12,3 proc. sprzedaży, jeżeli pominąć opłaty restrukturyzacyjne – nie przywrócił planów zwiększenia rentowności. Gerard Kleisterlee powiedział, że ostrożność grupy wynika z niepewnej sytuacji, gospodarczej i ryzyka powrotu recesji. – Ponownie pojawia się niepewność co do tego, co się stanie. Widzieliśmy reakcję rynku, kiedy Obama powiedział , jak zamierza okiełznać banki – stwierdził Gerard Kleisterlee.
W swoich trzech działach Philips zrekompensował sobie 10-proc. spadek sprzedaży w USA, liczony rok do roku, dobrymi wynikami w Rosji, Chinach i na innych rynkach wschodzących. Jest to zgodne ze strategią koncernu, by szukać możliwości inwestycyjnych poza dojrzałymi rynkami. Firma planuje utrzymanie dywidendy w wysokości 0,70 euro. Sprzedaż sprzętu medycznego Philipsa w USA spadała. Firma stwierdziła, że „finalizacja w tej lub innej formie” reformy systemu opieki zdrowotnej powinna poprawić sytuację w sektorze. Dział elektroniki użytkowej poinformował o stabilizacji sprzedaży.
Reklama