Duże prywatyzacje mogą odciągnąć w tym roku od rynku wtórnego część pieniędzy, głównie z funduszy emerytalnych. W rezultacie to zagranica może generować popyt na akcje na warszawskiej giełdzie.
Zakupy ze strony inwestorów zagranicznych na przełomie grudnia i stycznia wspomogły krajowy rynek długu i złotego. To m.in. dzięki ich pieniądzom doszło wtedy do znaczącego wzrostu cen obligacji Skarbu Państwa, mimo wysokich potrzeb pożyczkowych rządu w tym roku. Zagranica była też w dużej mierze odpowiedzialna za wejście indeksu WIG20 na nowe szczyty notowań w styczniu tego roku.
– Wzrosty w końcówce 2009 roku i na początku tego to efekt głównie zakupów inwestorów z zagranicy. W pierwszych miesiącach trwającego już niemal rok odreagowania po bessie aktywa funduszy zagranicznych inwestujących na rynkach rozwijających się były skupione na inwestycjach m.in. w krajach BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny) oraz Turcji. Dopiero później zaczęły doważać portfele o akcje z rynków Europy Środkowo-Wschodniej – mówi makler obsługujący klientów instytucjonalnych w jednym z największych domów maklerskich.
Wzmożonym zakupom zagranicy na warszawskiej giełdzie na przełomie 2009 i 2010 roku sprzyjała m.in. zwyczajowa na początku roku przebudowa portfeli. Zachowanie inwestorów zagranicznych może być zresztą kluczowe dla notowań na GPW w całym 2010 roku. Ze względu na potrzeby budżetu planowana jest wyprzedaż akcji spółek kontrolowanych przez rząd. Ogromna podaż akcji na rynku pierwotnym może odciągnąć dużą część środków z rynku wtórnego. DI BRE Bank szacuje, że łączna wartość akcji, jakie na rynek mogą wprowadzić Skarb Państwa oraz inwestorzy prywatni, to 35 mld zł.
OFE będą prawdopodobnie zwiększać alokację w akcjach poprzez udział w kolejnych prywatyzacjach. Towarzystwa funduszy inwestycyjnych nadal nie będą na giełdzie odgrywały istotnej roli, bo napływy do funduszy nie zwiększą się istotnie – mówi szef działu maklerów instytucjonalnych jednego z brokerów.
Reklama
Tymczasem fundusze zagraniczne często nie mogą brać udziału w ofertach pierwotnych i kupują akcje po zakończeniu IPO.
Tomasz Bursa z Ipopema Securities szacuje, że w 2009 roku przewaga zakupów akcji przez OFE nad sprzedażą wyniosła 9,3 mld zł. Fundusze emerytalne przeznaczały na akcje w ubiegłym roku około 45 proc. środków, które trafiły do nich z ZUS. Na koniec grudnia akcje stanowiły 30,6 proc. aktywów OFE. Analityk Ipopemy ocenia, że w rezultacie w tym roku zainteresowanie rynkiem wtórnym ze strony funduszy emerytalnych może się zmniejszyć. – Jeśli indeksy w trakcie roku pójdą do góry i zaangażowanie OFE w akcje przekroczy poziom 35 proc., mogą one zacząć wyprzedawać akcje z portfela – mówi Tomasz Bursa.
Nie wszyscy obawiają się takiego scenariusza. Na rynku pojawiają się opinie, że tak jak w 2007 roku, kiedy zaangażowanie otwartych funduszy emerytalnych w akcje sięgało momentami nawet 36–38 proc., nie będą one poodejmowały decyzji o znaczącej zmianie w aktywach i wyprzedawały papierów.
Najmniej do powiedzenia na rynku wtórnym będą miały nadal TFI, które po kryzysie nadal nie odbudowały swojej pozycji. Analitycy DI BRE Banku szacują, że w ciągu najbliższego pół roku fundusze będą odnotowywały łączne napływy na poziomie 0,7–1 mld zł miesięcznie, z czego ok. 35–40 proc. zostanie przeznaczone na zakup akcji. – Przy obrotach na giełdzie średnio przekraczających miesięcznie 20 mld zł, TFI nie będą istotnym graczem, który może stanąć po stronie zakupowej – mówi jeden z maklerów giełdowych.
OPINIA
Mariusz Staniszewski*
prezes Noble Funds TFI
Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds TFI
Napływy środków do naszego TFI od początku stycznia wskazują, że ten miesiąc powinniśmy zakończyć przewagą wpłat nad umorzeniami jednostek. Sądzę, że jeśli w tym tygodniu nie dojdzie do pogłębienia korekty na giełdzie, cała branża towarzystw funduszy inwestycyjnych zakończy styczeń dodatnim saldem wpłat i umorzeń, zbliżonym do salda z grudnia, kiedy zdecydowanie przekroczyło 600 mln zł. Saldo w całym roku będzie zależało od sytuacji na giełdzie. My zakładamy, że najważniejsze indeksy warszawskiej GPW urosną w 2010 roku o 15–20 proc., a to przełoży się na przewagę zakupów jednostek funduszy inwestycyjnych nad umorzeniami. Jeśli nasz scenariusz dla giełdy się sprawdzi, całoroczne saldo w TFI może być lepsze niż w 2009 roku. Chociaż indeksy nie wzrosną już tak mocno, na korzyść funduszy będzie działało to, że klienci obserwują ich historyczne stopy zwrotu. A za ostatni rok wypadają one bardzo dobrze. Sądzę też, że banki, najważniejszy dystrybutor funduszy inwestycyjnych, mogą w tym roku je chętniej promować, aby zwiększyć przychody. Nieco mniejszą konkurencją dla funduszy mogą być też lokaty bankowe. Sądzę, że w tym roku oprocentowanie kilkumiesięcznych, nowo oferowanych depozytów, będzie niższe niż w 2009 roku i wyniesie średnio między 4 a 5 proc.
ikona lupy />
Mariusz Staniszewski, prezes Noble Funds TFI, Fot. Wojciech Górski / DGP
ikona lupy />
Inwestorzy zagraniczni i OFE na warszawskiej giełdzie w 2009 roku / DGP