Od ogłoszenia przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej pakietu zmian w systemie emerytalnym, niemal nie ma dnia, żeby nie pojawiło się jakieś krytyczne stanowisko. Presja na rząd, żeby nie akceptował propozycji MPiPS była duża. Co ciekawe, swoje zdanie prezentowały np. resort skarbu czy Komisja Nadzoru Finansowego, które zwykle stoją po tej samej stronie barykady. Protestują też Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych, a także grupa uznanych ekonomistów.
Choć w szczegółach treść tych stanowisk jest różna, to jest jednak część wspólna: to próba demontażu systemu emerytalnego, dla doraźnych korzyści budżetowych – twierdzą przeciwnicy zmian. „Pana rząd podejmuje próby kreatywnego budżetowania na skalę niespotykaną po 1989 roku. W taki sposób nie rozwiążemy problemów finansów publicznych. Przesuniemy je jedynie w czasie” – napisali ekonomiści w liście do premiera.

>>> Polecamy: Ekonomiści: System emerytalny powinien być jednakowy dla wszystkich ubezpieczonych

„Niemal całość zobowiązań emerytalnych przejmie na siebie I filar, co podważy bezpieczeństwo systemu” – wtórują im eksperci Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.
Reklama

Ile do OFE

Chodzi tu głównie o punkt, który przewiduje zmniejszenie wartości środków, które od naszych pensji mają wpływać do OFE. Ministerstwo proponuje, żeby zamiast 7,3 proc. było to 3 proc. Argument był taki, że skoro OFE i tak 60 proc. środków lokują w obligacjach, to równie dobrze tymi środkami może zarządzać ZUS, co wyjdzie taniej.
Tu podstawowy zarzut, podnoszony np. przez IGTE, jest taki, że de facto oznacza to, iż więcej pieniędzy trafi do ZUS, gdzie zostaną zapisane na specjalnym koncie i następnie wydane na bieżące wypłaty. W ten sposób ZUS zaciąga zobowiązanie, które będzie musiał uregulować za pewien czas. W OFE pieniądze są realne i inwestowane w realne sektory gospodarki. Komisja Nadzoru Finansowego podnosi, że do tej pory nie zostały określone zasady w jaki sposób będzie można inwestować pozostałe 3 proc., które będą trafiały do OFE.

W co inwestować

Choć pojawiały się sugestie, że miałby się skoncentrować na inwestowaniu w akcje, to nie przybrały one postaci konkretnych zapisów. Nic więc dziwnego, że swoje obawy związane z projektem wyraził nawet minister skarbu. „Zmniejszenie składki wpływającej do OFE może mieć wpływ na ich skłonność do uczestniczenia w realizowanym procesie prywatyzacji” – napisał Aleksander Grad, minister skarbu w piśmie do Jolanty Fedak, minister pracy i polityki społecznej.
Przypominał, że np. w przeprowadzonej w styczniu transakcji sprzedaży akcji KGHM 56 proc. oferty objęli krajowi inwestorzy, w tym jedna trzecia przypadła na fundusze emerytalne. „Jeśli pula środków pozostających do dyspozycji funduszy znacząco się zmniejszy, taka operacja może okazać się niemożliwa” – argumentował Aleksander Grad.

Kto ma wypłacać

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej chce też, żeby wypłatami emerytur zajmował się ZUS, a nie specjalnie powołane zakłady emerytalne. KNF przypomina, że o tych drugich mówiono już w ustawie wprowadzającej nowy system emerytalny. Zwraca też uwagę, że obecna propozycja jest całkowicie odmienna od rozwiązań zaproponowanych w ustawie o funduszach dożywotnich emerytur kapitałowych, która przeszła w 2008 roku cały proces legislacyjny, ale nie została podpisana przez prezydenta.
„Jakie konkretne racje doprowadziły do tak istotnej zmiany stanowiska? – pyta w piśmie do minister Fedak Marek Wędrychowski, dyrektor pionu prawno-legislacyjnego Komisji Nadzoru Finansowego. Opinię publiczną do zmian w systemie OFE ma przekonać obietnica możliwości wyciągnięcia części środków zgromadzonych na emeryturę. „Prognozy przyszłych emerytur wskazują, że, niestety, taki scenariusz dotyczyłby tylko niewielkiej części ubezpieczonych” – przestrzegają eksperci IGTE w swojej analizie.
ikona lupy />
Każda propozycja budzi wątpliwości / DGP