Spadek popytu na prąd miał dać przestarzałej polskiej elektroenergetyce czas na modernizację elektrowni i na budowę nowych zakładów w związku ze spodziewanym wzrostem zapotrzebowania na prąd. Popyt spadł i ograniczenia dostaw prądu w najbliższych latach Polsce nie grożą.

Popyt zacznie rosnąć

Niemniej ryzyko, że za kilka lat popyt przekroczy możliwości produkcyjne elektrowni, nie zniknęło, bo wiele zapowiadanych inwestycji rozpocznie się później niż to pierwotnie zapowiadano. – Nie ma warunków ekonomicznych, żeby w Polsce budować elektrownie, bo jest nadwyżka energii i jej ceny są na tyle niskie, że nie ma pewności ich opłacalności. Uważam, że budowa nowych elektrowni będzie zaczynana później niż firmy zapowiadały przed kryzysem – mówi Jacek Piekacz, prezes Vattenfall Poland.

>>> Polecamy: Kulczyk może sam zbudować połączenie energetyczne między Polską i Białorusią

Reklama
Vattenfall przed kryzysem zapowiadał budowę nowych elektrowni węglowych w Opaleniu i Puławach. Koncern podtrzymuje, że nadal chce się rozwijać w Polsce, ale co i kiedy będzie robił, okaże się dopiero po upublicznieniu jego strategicznego planu inwestycyjnego. Ma być on zaprezentowanym wraz z raportem grupy za 2009 rok.

Zbyt tani prąd

Ernst & Young ocenia, że opłacalność inwestycji w elektrownie węglowe zapewniałaby cena wynosząca minimum 220 zł za 1 MWh, a w elektrownie gazowe – 260 zł za 1 MWh, bez uwzględnienia kosztów CO2.
Tymczasem energię elektryczną w kontraktach na ten rok można było kupić poniżej 200 zł, a energetycy twierdza, że w kontraktach terminowych na 2011 rok też są oferty poniżej 200 zł. – Oceniamy, że inwestorzy będą nadal przygotowywali zapowiadane projekty, ale raczej będą zaczynali inwestycje później niż zapowiadali. Dotyczy to zwłaszcza inwestorów zagranicznych, bo dla nich Polska jest tylko jednym z rynków, a wielu z nich jest w procesie istotnych zmian strategii działania – mówi Remigiusz Chlewicki z Ernst & Young.
Dodaje, że istotne znaczenie dla decyzji o inwestycjach będzie miało także to, jak długo jeszcze będą kontrolowane przez państwo ceny energii dla gospodarstw domowych. – Utrzymywanie ich pod kontrolą to pośrednia regulacja także cen sprzedaży energii przez wytwórców. Generalnie ogranicza to wzrost cen i nie zachęca do inwestowania – ocenia Remigiusz Chlewicki.

Czekają na decyzje KE

Inwestorzy będą też opóźniać realizację projektów, dlatego że nie wiadomo, które nowe polskie elektrownie, czy to węglowe czy gazowe, dostaną po 2012 roku darmowe uprawnienia do emisji CO2. Te, które by ich nie dostały, musiałyby je kupować i nie byłyby konkurencyjne wobec starych elektrowni, które po 2012 roku na pewno część uprawnień do emisji nadal będą dostawać za darmo. Komisja Europejska ma czas na podjęcie takiej decyzji do połowy 2012 roku.