Pierwsza reakcja dolara i rynków akcji na komunikat Fed wyglądała dość zdecydowanie – dolar zyskiwał a rynki akcji notowały straty. Obraz ten jednak szybko uległ zmianie – w notowaniach EURUSD mieliśmy serię fałszywych wybić, a niższe poziomy w notowaniach indeksów akcyjnych szybko zostały wykorzystane do zakupów.

Patrząc chłodnym okiem na komunikat Fed, należy podkreślić, iż zmiany są naprawdę symboliczne. Fed odnotowuje poprawę sytuacji gospodarczej, jednak nie widzi zagrożeń inflacyjnych, a co więcej zapowiada, iż niskie stopy pozostaną utrzymane w przewidywalnym okresie. Wycofanie szeregu programów płynnościowych jest kontynuacją wcześniejszych zapowiedzi, a członkowie Fed podkreślali, iż część tych programów i tak umierała „naturalną śmiercią”, gdyż wobec poprawy warunków finansowania na rynku były nieatrakcyjne. Obawy dotyczą wycofania się z finansowania papierów hipotecznych (koniec pierwszego kwartału), ale tutaj Fed zostawił sobie pole do manewru, gdyby widział zagrożenie dla tego rynku. Prawdopodobnie najpoważniejsza zmiana (tłumacząca początkową reakcję dolara i rynków akcji) dotyczyła nie treści komunikatu, a wyniku głosowania. Po raz pierwszy od roku nie było ono jednomyślne. Wyłamał się prezydent Fed z Kansas, który chciał usunięcia frazy „extended period”. Byłaby to bardzo poważna zmiana, która szybko przełożyłaby się na wzrost rynkowych stóp procentowych, czego prawdopodobnie większość głosujących członków Fed będzie starała się uniknąć. Na ten moment wygląda na to, że Fed raczej zbyt długo utrzyma luźną politykę monetarną, niż zbyt szybko podniesie stopy. To oznacza, że grudniowa gra na wyższe stopy (główny powód umocnienia dolara) była przedwczesna.

Mimo to w notowaniach EURUSD nadal przewagę mają sprzedający. Ostatecznie psychologiczna bariera 1,40 została pokonana i teoretycznie droga do wsparcia na 1,3743 jest otwarta. Ci, którzy liczyli jednak na zdecydowane wybicie, musieli trzymać nerwy na wodzy, gdyż umacnianie się dolara wyglądało jak dziurawienie dna – trzy fałszywe wybicia i większy ruch (choć ostatecznie również nie potwierdzony) dopiero w Azji, kiedy notowania pary obniżyły się do 1,3936. Pierwsze fałszywe wybicie mieliśmy już wczoraj na otwarciu rynków europejskich, kolejne dwa zaś po decyzji Fed. Rynek ustanawiał nowe minimum zaledwie kilka-kilkanaście pipsów poniżej poprzedniego, po czym wykonywał duże cofnięcia. Większy ruch nastąpił dopiero po wejściu na rynek Azji, a jeszcze przed wystąpieniem Obamy. Na otwarciu w Europie jednak znów przeważają kupujący, co komplikuje obraz techniczny. Teoretycznie w średnim terminie sprzedający mają przewagę tak długo, jak poziom 1,42 jest nienaruszony, jednak pokonanie poziomu 1,4040 będzie pierwszym sygnałem ostrzegawczym.

Nieco inaczej sytuacja potoczyła się na kontraktach na S&P500, gdzie wybicie wsparcia na poziomie 1080 pkt. zostało niemal natychmiast zanegowane i do gry przystąpili kupujący. W trakcie notowań w Azji udało się pokonać wtorkowe maksimum, ale poniedziałkowego już nie i to właśnie w okolicach 1103 pkt. należy obecnie upatrywać oporu, potwierdzonego póki co spadającą gwiazdą w interwale czterogodzinnym, a być może również gwiazdą wieczorną.

Reklama

Rynkom akcji nie pomogły wczorajsze dane o sprzedaży domów. Sprzedaż nowych domów w grudniu, podobnie jak używanych, również rozczarowała rynek. Sprzedaż obniżyła się z 370 tys. (skorygowanych w górę) do 342 tys. Wygląda więc na to, że to w listopadzie (a nie jak wcześniej oczekiwano w październiku) miała miejsce kulminacja zawieranych transakcji przed spodziewanym wycofaniem ulg podatkowych (które ostatecznie zostały przedłużone do końca maja br.). Z drugiej strony grudniowe dane mogą być odreagowaniem w drugą stronę – część umów została zawarta wcześniej, a te gospodarstwa domowe, które mogą skorzystać z ulg, lecz jeszcze tego nie zrobiły, nie muszą się spieszyć. Tym samym dane za kolejne dwa-trzy miesiące mogą pokazać jak sprzedaż domów wygląda po wyeliminowaniu tych zaburzeń. Prawdziwym testem w tym zakresie będą jednak dane za lipiec i kolejne miesiące, kiedy nie będzie już rządowego wsparcia.

Dziś o godzinie 14.30 opublikowane będą dane o zamówieniach dóbr trwałych (konsensus +0,4% m/m) oraz tygodniowe dane o nowych bezrobotnych (konsensus 451 tys.) w USA. Żadna z tych figur nie ma jednak większych szans na wyraźny wpływ na notowania. Z wyników spółek warto zwrócić uwagę przede wszystkim na Microsoft (23.30, oczekiwany zysk na akcję to 58c), który podsumowuje bardzo dobry jak dotąd sezon wyników spółek technologicznych. Przed sesją w USA wyniki podadzą m.in. AT&T (14.00, 51c), i 3M (15.00, 1,21USD), ale ich wpływ na szerszy rynek będzie znikomy. Warto pamiętać też o danych z Japonii, które napłyną w nocy (między 0:15 a 0:50 naszego czasu). Będą to m.in. produkcja, PMI, CPI, wydatki gospodarstw domowych oraz minutes z posiedzenia BOJ. W Polsce o godzinie 10.00 dane o PKB za 2009 rok. Rynek dość zgodnie oczekuje wzrostu 1,6%.