Za dalszą aprecjacją amerykańskiej waluty przemawia wybicie się indeksu dolarowego ponad poziom ustanowionych w połowie grudnia 2009 roku szczytów. Silnym poziomem wsparcia, który ograniczyć może na pewien czas spadek eurodolara jest wartość 1,3800, wyznaczona przez 50-procentowe zniesienie trwającej od marca fali wzrostowej. Miniony tydzień obfitował w publikacje makroekonomiczne oraz istotne wydarzenia gospodarcze. Kluczowym momentem była decyzja FOMC w sprawie stóp procentowych. Komitet zgodnie z oczekiwaniami pozostawił koszt pieniądza na dotychczasowym poziomie, jednak dla inwestorów istotniejszy był oficjalny komentarz amerykańskich władz monetarnych do tej decyzji. FOMC ponownie podkreślił w nim, że łagodne nastawienie w polityce monetarnej będzie kontynuowane jeszcze przez dłuższy okres czasu. Ponadto pozytywnie przez inwestorów odebrana została zapowiedź przygotowania rynku do wycofania z obiegu pakietów stymulujących ze względu na sukcesywnie postępujące ożywienie gospodarcze. Prowadzona do tej pory polityka monetarna przez Fed jest zadowalająca dla większości przedstawicieli amerykańskich władz politycznych na co wskazuje fakt, że Senat wybrał Bena Bernanke na drugą kadencja szefa Rezerwy Federalnej stosunkiem głosów 70 do 30.

Na zakończenie tygodnia poznaliśmy dynamikę amerykańskiego PKB za czwarty kwartał. Wyniosła ona w skali roku 5,7% , podczas gdy prognozy zakładały rezultat na poziomie 4,6%. Presję spadkową na notowania eurodolara oprócz aprecjacji waluty amerykańskiej wywiera także osłabiające się euro. Główną przyczyną obserwowanego ostatnio osłabienia wspólnej waluty względem dolara amerykańskiego jest eskalacja problemów fiskalnych najsłabszych gospodarek Eurolandu – m.in. Grecji, Portugalii i Hiszpanii. Za tymi doniesieniami idą negatywne opinie agencji ratingowych, obniżki perspektyw ratingów, a ostatecznie redukcje samych ocen długu. Najprawdopodobniej wszystkie gospodarki będą musiały poradzić sobie same z kłopotami, pomimo iż na rynku wciąż pojawiają się pogłoski o możliwej pomocy finansowej ze strony niektórych członków Unii Europejskiej. Póki co Grecja zdecydowała się na emisję długu w celu pokrycia deficytu budżetowego. Aukcja 5-letnich obligacji zakończyła się sporym sukcesem – wartość popytu wyniosła 25 mld euro, sprzedano natomiast papiery o wartości 8 mld euro. Było to sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę fakt, iż oprocentowanie kontraktów CDS (zabezpieczających przez bankructwem emitenta obligacji) wzrosło w ostatnich dniach do 400 pb.

Postępujący spadek notowań eurodolara jest także sygnałem sugerującym możliwość wystąpienia głębszej korekty na rynku akcji. Napływ kapitału do USA wskazywać może na spadek apetytu na bardziej ryzykowne inwestycje w tym wycofywanie się z rynków wschodzących. Warto tutaj także wspomnieć o zamykaniu transakcji carry trade, które w dużej mierze napędzały trwające od marca 2009 roku wzrosty.

Na przestrzeni minionego tygodnia kurs EUR/PLN pozostawał w konsolidacji w przedziale 4,0600 – 4,1000. Dopiero w piątek mogliśmy obserwować wybicie dołem z tego kanału wahań, w efekcie czego notowania euro względem złotego zniżkowały w okolice 4,0400. Fakt, iż polska waluta nie osłabiła się powyżej 4,1000 zł za euro, pomimo silnego pogorszenia nastrojów na rynkach zachodnioeuropejskich, pozytywnie świadczy o sentymencie względem krajowej gospodarki, a także pozostałych krajów naszego regionu. Nie można powiedzieć, iż złoty jest niezależny od nastrojów na światowych rynkach, jednak negatywny wpływ wydarzeń w Eurolandzie był ograniczony i spowodował raczej zahamowanie aprecjacji PLN niż jego deprecjację.

Reklama

Inwestorzy w regionie Europy Środkowo – Wschodniej już kilkukrotnie mieli okazję zdyskontować problemy fiskalne lokalnych gospodarek. Dyscyplina, do jakiej zostały zmuszone poszczególne kraje Europy Środkowo – Wschodniej – albo w wyniku zobowiązań nałożonych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy lub też Komisję Europejską, spowodowała, iż gospodarki te mają obecnie lepsze perspektywy fiskalne niż wspomniane kraje Eurolandu. Możliwe, iż właśnie ta relatywnie wyższa stabilność fiskalna zmniejsza presję deprecjacyjną w notowaniach walut regionu, w tym złotego. Ponadto, można powiedzieć, że ostatnie kłopoty budżetowe w Eurolandzie raczej tylko przypomniały inwestorom o problemach w regionie niż je im uświadomiły. Ostatnio bowiem wydawało się, jakby uczestnicy rynku odsunęli na drugi plan słabą kondycję sektora finansów publicznych w regionie, skupiając się na pozytywnych aspektach lokalnych gospodarek. Efektem ożywienia problemów fiskalnych nie było w związku z tym silne osłabienie, a raczej ruch deprecjacyjny w ramach kanału wahań (EUR/PLN, EUR/HUF).

Podczas gdy względem krajów takich jak Portugalia, Hiszpania czy Grecja dokonywane są obniżki perspektyw ratingu, czy nawet redukcje samych ocen długu, w przypadku jednego z najsilniej dotkniętych przez kryzys krajów – Węgier Moody’s zapowiedział na początku stycznia możliwość podniesienia perspektywy ratingu w długim terminie. Kraje Bałtyckie natomiast, które praktycznie doświadczyły ataku spekulacyjnego na krajowe waluty, zapowiadają gotowość do przyjęcia euro w ciągu najbliższych kilku lat. Ponadto wiele instytucji finansowych ocenia, iż gospodarki Europy Środkowo – Wschodniej będą w bieżącym roku rosły szybciej niż Europa Zachodnia.

W bieżącym tygodniu z Polski napłynęły dane dotyczące dynamiki PKB w 2009 r. Wyniosła ona 1,7%, czyli nieco powyżej oczekiwań na poziomie 1,6%. Biorąc pod uwagę roczny wzrost gospodarczy, szacuje się, iż wzrost PKB w IV kwartale minionego roku kształtował się na poziomie 3% r/r. Oficjalne dane poznamy jednak na początku marca. Złoty nie zareagował zbyt silnie na te doniesienia – ze względu na niewielkie odchylenie od prognoz nie stanowiły one dużego zaskoczenia dla rynku.

ikona lupy />
Michał Fronc / Forsal.pl