W części spółdzielni opłaty za wywóz śmieci, dostawę wody, gazu czy odprowadzanie nieczystości są zależne od zgłoszonej w administracji liczby domowników. Brakuje jednak przepisów precyzujących, w jaki sposób zweryfikować liczbę osób zamieszkujących lokal. To, ile będą płacić za czynsz w spółdzielni lokatorzy, zależy bardzo często od informacji osób z sąsiedztwa.
– Trudno zmusić mieszkańców do zgłoszenia wszystkich osób, które mieszkają w lokalu – tłumaczy Piotr Styczeń, wiceminister infrastruktury.
Spółdzielnie mają jednak swoje metody.
– Jeżeli otrzymamy donos, że w danym lokalu zamieszkuje większa liczba osób, spółdzielnia wysyła tam administratora ze strażą miejską. Sprawdzane są dowody osobiste, przeprowadza się wywiad. W większości przypadków ludzie twierdzą, że przyszli w odwiedziny – mówi Adam Janczewski, prezes pruszkowskiej spółdzielni.
– Aby wezwać strażników, trzeba odwołać się do jakiegoś naruszenia. W tym przypadku byłoby to niewykonywanie obowiązku meldunkowego – tłumaczy Piotr Schramm z kancelarii Gessel.
Reklama
– W żadnym przypadku prawa do wejścia do mieszkania i policzenia jego mieszkańców nie mają jednak pracownicy spółdzielni.
Jeżeli spółdzielnia udowodni, że zgłoszenie było nieprawdziwe, mają możliwość podwyższenia opłat. Podwyżka wymaga uzasadnienia na piśmie, a gdy zażąda tego mieszkaniec, także dokładnej kalkulacji wysokości opłat. Po otrzymaniu takiego pisma spółdzielca może kwestionować zasadność zmiany opłat na drodze sądowej. Jeśli wniesie pozew, może płacić czynsz w dotychczasowej wysokości. Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych dodatkowo przewiduje, że to na zarządzie spółdzielni spoczywa obowiązek udowodnienia zasadności podwyżki.
Nagminne łamanie obowiązku zgłaszania rzeczywistej liczby mieszkańców, w przypadku gdy spółdzielnia pobiera zryczałtowane opłaty za media, pogarsza sytuację uczciwych spółdzielców.