Dane, które poznamy w tym tygodniu mogą ten obraz odmienić i pogłębić, a wszystko rozstrzygnie się prawdopodobnie dopiero w piątek.

Przypomnijmy, iż fatalna seria rozpoczęła się od publikacji indeksu Conference Board, przedstawiającego nastroje gospodarstw domowych, który to znalazł się na poziomie najniższym od kwietnia minionego roku. Nastroje uważane są za jeden z predykatorów popytu prywatnego. Póki co odbicie w sprzedaży detalicznej czy zamówieniach nie rozczarowało, ale nagłe pogorszenie nastrojów może ten obraz zmienić, co z kolei mogłoby prowadzić do zmniejszenia aktywności (i zatrudnienia) przez firmy. Z kolei nastroje są uzależnione przede wszystkim od sytuacji na rynku pracy – i tu pojawia się błędne koło, gdyż ostatnie dane sugerują, iż jakkolwiek firmy zaprzestały większych zwolnień, nie spieszą się z zatrudnianiem. Alarmująca jest szczególnie tendencja w tygodniowych danych o nowych bezrobotnych. Wzrost liczby pierwszych zarejestrowań (to dane z czwartku) do 496 tys. oznacza powrót do poziomów z pierwszej połowy listopada. Alarmująco słabe są również dane o sprzedaży domów – zarówno nowych, jak i używanych. Dane pokazują, iż po wyczerpaniu pierwszych efektów ulg podatkowych nie ma mowy o trendzie wzrostowym w tej kategorii. Tym samym figury te przyćmiły wystąpienia Bena Bernanke przed Kongresem, który zasadniczo nie powiedział nic nowego, a w świetle ostatnich danych wszelkie ewentualne próby sygnalizowania zacieśnienia monetarnego zostaną odłożone w czasie. Uwaga rynku skierowana jest teraz przede wszystkim na szanse utrzymania ożywienia gospodarczego, zwłaszcza po wycofaniu się sektora rządowego.

Miesięczny raport o zatrudnieniu jest najważniejszą publikacją z rynku pracy i to właśnie te dane zadecydują o oczekiwaniach co do siły ożywienia gospodarczego. Dobry odczyt, a byłby nim każdy wzrost zatrudnienia (lub nawet symboliczny spadek, np. -5 tys.) znacząco zmniejszyłby obawy wywołane danymi tygodniowymi. Z drugiej strony duży spadek zatrudnienia (powyżej 100 tys.) może oznaczać lekką panikę na rynku i być może kolejną falę spadkową na rynkach akcji, EURUSD i USDJPY. Te dane poznamy jednak dopiero w piątek, choć wcześniej (środa) czeka nas raport ADP (zmiana zatrudnienia w sektorze prywatnym, badanie przeprowadzane przez prywatną instytucję) oraz tygodniowe dane o nowych bezrobotnych. Należy pamiętać, iż miesięczny raport rządowy sporządzany jest na podstawie próby statystycznej pobieranej w pierwszej połowie miesiąca, także ani ten ani poprzedni raport tygodniowy nie powinny kształtować tu oczekiwań (liczyć się będą w kolejnym miesiącu). Mogą oddziaływać co najwyżej psychologicznie.

Nieco mniej istotne będą dla rynku dane o aktywności, w tym raport ISM dla przemysłu, który poznamy w dniu dzisiejszym (o godzinie 16.00). Te dane miały kluczowe znaczenie przez większość minionego roku kiedy pokazywały, iż gospodarka odpowiada na ekspansywną politykę gospodarczą. Teraz jednak bez trwałego ożywienia w popycie prywatnym aktywność firm znów może się zmniejszać. Po imponującym wzroście w styczniu, rynek oczekuje, iż ISM za luty pokaże minimalne cofnięcie (z 58,4 do 57,7 pkt.), choć publikowany w piątek Chicago PMI pokazał kolejny nieoczekiwany wzrost (z 61,5 do 62,6 pkt.). Warto zwrócić uwagę na komponent zatrudnienia, gdyż ten w przypadku danych z okolic Chicago obniżył się. W środę ISM dla sektora usług. W Europie poznamy z kolei indeksy PMI.

Reklama

Być może ciekawe rozdanie będziemy mieli na dość egzotycznej parze AUDNZD. Dolar australijski po kilku tygodniach słabości ostatnio znów wraca do łask inwestorów, z kolei z Nowej Zelandii nie płyną informacje, które mogłyby sugerować podwyżki stóp procentowych. Tak się składa, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni mamy posiedzenia banków centralnych w Australii i Nowej Zelandii. To w Australii jest już jutro (4.30), podobnie jak dane o sprzedaży detalicznej (1.30). Jeśli dane będą dobre a Bank Australii podniesie stopy nie wykluczone, iż rynek jeszcze raz przetestuje poziom 1,2930, którego nie udało się pokonać ani w zeszłym tygodniu, ani kilka razy wcześniej.

To nie jedyne zaplanowane posiedzenie banku centralnego na ten tydzień. Takowe odbędzie się jeszcze w Kanadzie (wtorek), Wielkiej Brytanii i strefie euro (czwartek). W tym przypadku zmiany stóp czy innych parametrów polityki pieniężnej nie są jednak oczekiwane.

Na parach EURUSD i USDJPY w minionym tygodniu obronione zostały wsparcia – odpowiednio 1,3440 i 89,50. Większe znaczenie dla dalszego rozwoju sytuacji może mieć obrona na EURUSD. Dzięki niej oraz dynamicznym wzrostom pod koniec tygodnia udało się wyrysować na interwale tygodniowym kolejną już (trzecią z rzędu) szpulkę, obrazującą wyhamowanie tendencji spadkowej na parze. Sukces kupujących byłby większy, gdyby w piątek udało się pokonać tygodniowe maksimum z wtorku (sprzed publikacji Ifo), jednak to się nie udało. Tym samym najbliższym wyzwaniem dla strony kupującej pozostaje poziom 1,3690, a w dalszej kolejności 1,3850. Wsparciem jest (wzmocnione ostatnią obroną 1,3440).

Tydzień rozpoczynamy od wzrostów indeksów akcyjnych oraz niewielkiego umocnienia dolara wobec euro i jena. Spore wzrosty notują chińskie indeksy akcji pomimo spadku wskaźnika PMI dla Chin z 55,8 do 52 pkt. Notowania kontraktów na China Enterprises Index wzrosły do poziomu 11890 pkt., najwyżej od 3 lutego i jednocześnie poziomu oporu. Gdyby udało się go pokonać, sytuacja kupujących uległaby znacznej poprawie, przynajmniej od strony technicznej.