Korekta na rynkach akcji z lutego nie zaszkodziła polskiej walucie, korzysta ona jednak na poprawie nastrojów na rynkach akcji, nawet pomimo trwającej słabości europejskiej waluty. Dzisiejsze dane pokazujące spadek zatrudnienia w USA „jedynie” o 36 tys. etatów odsunęły obawy o trwałe zatrzymanie poprawy w tym zakresie. Taki scenariusz już wcześniej dyskontowały rynki akcji jak i złoty, który wobec euro jest najmocniejszy od 14 miesięcy. Pomogły również czynniki krajowe. Dane o PKB za czwarty kwartał minionego roku okazały się nieznacznie lepsze od oczekiwań, a na rynku pojawiły się spekulacje, iż RPP mogłaby zacząć podnosić stopy już w połowie roku.

Paradoksalnie, to właśnie ekstremalne scenariusze związane z amerykańskim rynkiem pracy są obecnie zagrożeniem dla dalszego umocnienia się złotego. Szybki wzrost zatrudnienia oznaczałby wzrost oczekiwań na podwyżki stóp w USA, a to oznaczałoby odwrót kapitału, który finansuje zakupy polskiej waluty. Taki scenariusz na chwilę obecną wydaje się jednak mało prawdopodobny. Z kolei spadki zatrudnienia w kolejnych miesiącach, nawet niewielkie, mogłyby ograniczyć oczekiwania w zakresie globalnego ożywienia, a to spowodowałoby wzrost awersji na ryzyko. Ciągle jednak dominują oczekiwania, iż sytuacja na amerykańskim rynku pracy będzie poprawiać się stopniowo – na tyle, żeby wspierać ożywienie, jednak bez konieczności podnoszenia stóp procentowych. W tym scenariuszu jest miejsce na dalsze umocnienie złotego, nawet jeśli będzie pojawiać się coraz większa liczba komentarzy o jego przewartościowaniu.

W najbliższym tygodniu czeka nas przetarg polskich obligacji, jednak nie należy traktować go jako zagrożenia dla trendów spadkowych na parach ze złotym. Wręcz przeciwnie, wyciszenie tematu greckiego sprawiło, iż premie od polskiego długu w minionym tygodniu dość pokaźnie się obniżyły i Ministerstwo nie powinno mieć najmniejszych problemów z pozyskaniem środków, gdyż rentowności na dłuższym końcu krzywej mogą nadal być uważane za względnie atrakcyjne.

Pojawia się coraz więcej sygnałów, iż umacniający się złoty zaczyna przeszkadzać polskim eksporterom, tym bardziej, iż negatywna atmosfera wobec opcji sprawiła, iż wiele firm zrezygnowało z zabezpieczenia sprzedaży po bardzo korzystnym kursie. To oznacza perspektywę szybszego pogorszenia się salda na rachunku bieżącym, nie tylko ze względu na bezpośrednią zmianę terms of trade, ale także efekt majątkowy w postaci obniżenia zadłużenia gospodarstw domowych. Ten czynnik w krótkim okresie powinien zamortyzować negatywny wpływ mocniejszego złotego na wzrost gospodarczy, jednak w dłuższym okresie nadmierna aprecjacja polskiej waluty pozostaje zagrożeniem dla tempa wzrostu w Polsce. Pod koniec piątkowego handlu euro kosztuje 3,8770 zł, dolar 2,8580, zaś frank 2,6510.

Reklama