Im bliżej było do publikacji danych w USA tym wyżej wspinały się indeksy. Pomogły nieco bykom dane makro. W styczniu zamówienia przemysłowe w Niemczech wzrosły o 4,1 proc. m/m (oczekiwano wzrostu o 1,4 proc.). Po publikacji danych w USA i po rozpoczęciu amerykańskiej sesji indeksy w Europie szybko ruszyły na północ kończąc dzień wzrostami większymi od 1,5 proc.

Raport z rynku pracy w USA był niejednoznaczny. Okazało się, że amerykańska gospodarka utraciła w lutym 36 tys. miejsc pracy, a stopa bezrobocia pozostał na poziomie 9,7 proc. Poza tym dane ze stycznia zweryfikowano nieznacznie w dół (z – 20 na – 26 tys.). Wydawałoby się, że różnica między prognozami a realnymi danymi jest niewielka, a poza tym jeszcze parę dni temu prognozy mówiły o utracie 30 tys. miejsc pracy.

Skąd więc ten optymizm na rynkach? Styczeń i luty są miesiącami, w których wszystko, co złe tłumaczy się ostrą zimą. Byki były więc w komfortowej sytuacji. Pojawili się też natychmiast ekonomiści twierdzący, że gdyby nie zawieje i zamiecie w tygodniu zbierania danych to dane byłyby lepsze o … 100 tysięcy. Wydaje mi się to nieprawdopodobne, ale gracze bardzo chcieli w to wierzyć.

Na rynku akcji panowały od początku sesji doskonałe nastroje. Indeksy rosły, a najmocniejszy był sektor surowcowy. Ostatnia godzina sesji była już prawie paniką kupna. Pomógł raport o kredycie konsumenckim. Okazało się, że (nieoczekiwanie), po raz pierwszy od roku, Amerykanie zwiększyli w styczniu zadłużenie (o blisko 5 mld USD). Blisko półtoraprocentowy wzrost indeksu S&P 500 doprowadził do poziomu nieznacznie odległego od szczytu ze stycznia. Trudno będzie ten szczyt pokonać bez silnych impulsów, a przyszły tydzień jest ich prawie całkowicie pozbawiony.

Reklama

Niewiele da się powiedzieć o piątkowej sesji w Warszawie. GPW rozpoczęła ją od wzrostu indeksów, ale bardzo szybko indeks WIG20 wrócił do poziomu czwartkowego zamknięcie i rynek wszedł w marazm. Trwał on do południa. Tuż przed 12.00 zlecenia koszykowe doprowadziły do wybicia indeksu, ale powstała z tego znowu długa półka stabilizacji. Po publikacji danych w USA indeksy ruszyły na północ i zakończyliśmy dzień jednoprocentowym wzrostem na niewielkim obrocie. Wydaje się, że rynek chciałby się już, choćby trochę, skorygować, ale nie dostaje żadnego pretekstu, który by mu to umożliwił, bo nastroje na świecie są znakomite.