Premier Grecji Georgios Papandreu przylatuje dziś do USA, aby rozmawiać z Barackiem Obamą o problemach finansowych swojego kraju. Przed odlotem z Europy grecki przywódca zasygnalizował, że może również wykorzystać wizytę w Waszyngtonie do podjęcia sondażowych rozmów z MFW o ewentualnym uratowaniu jego kraju przed bankructwem. Analitycy przekonują, że prawdziwym celem Papandreu jest tak naprawdę wywarcie presji na Berlin i Paryż, aby wsparły finansowo Ateny.
– Zrobiliśmy, co do nas należało. Teraz czas na Europę. Jeśli Unia nie stanie na wysokości zadania, ostatecznego ratunku może nam udzielić MFW – powiedział przed odlotem do USA Papandreu.

Mobilizacja w Brukseli

Ostrzeżenie okazało się wyjątkowo skuteczne. Komisarz ds. finansowych UE Olli Rehn zapowiedział wczoraj, że w ciągu 24 godzin poinformuje cały zespół komisarzy o dyskusjach nt. powołania Europejskiego Funduszu Walutowego. Nowa instytucja miałaby przyjść z pomocą tym krajom strefy euro, którym grozi bankructwo. Szczegóły pomysłu, który wysunął w niedzielę minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble, mają zostać zaakceptowane przez przywódców UE już do końca czerwca.
Reklama
Bruksela chce za wszelką cenę uniknąć wsparcia Grecji przez MFW. – Kraje strefy euro zamierzają same rozwiązać problemy takie jak grecki, bo inaczej okaże się, że unia walutowa faktycznie nie istnieje, a strefa euro to tylko grupa niezależnych państw, które posługują się wspólną walutą – mówi DGP Simon Tilford, główny ekonomista Center for European Reform w Londynie.
Taki scenariusz osłabi wiarygodność Eurolandu. Przez lata krytycy unii walutowej podkreślali, że nie może ona sprawnie działać, jeśli państwa, które ją tworzą, nie prowadzą także wspólnej polityki fiskalnej. Teraz okazałoby się, że mieli rację, bo Bruksela jest bezradna, jeśli któryś z krajów strefy euro nie potrafi kontrolować swoich wydatków budżetowych.
Zdaniem Cinzii Alvidi, ekonomistki w brukselskim Centrum Europejskiej Strategii Politycznej (CEPS), z punktu widzenia czysto ekonomicznego pomoc MFW miałaby sens.
– To pozwoliłoby Brukseli zyskać na czasie. Dziś Unia nie ma jeszcze gotowych instrumentów kontrolowania wydatków Grecji takich jak MFW – mówi nam Alvidi. – Jednak w tej chwili dla UE liczy się przede wszystkim wiarygodność polityczna strefy euro. Dlatego zarówno Paryż, jak i Berlin zrobią wszystko, aby nie dopuścić do interwencji MFW – dodaje.
Od 1976 r., kiedy uratował Wielką Brytanię przed bankructwem, Fundusz nigdy nie pomagał dużemu państwu zachodniej Europy. Gdyby teraz udzielił takiego wsparcia Grecji, inwestorzy mogliby to uznać za dowód, że zakup greckich obligacji jest wyjątkowo ryzykowny. I wycofać się z finansowania greckiego długu.

Sarkozy obawia się konkurenta

Dodatkowo Nicolas Sarkozy nie chce, aby szef MFW Francuz Dominique Strauss-Kahn odegrał rolę zbawcy Grecji, bo to mogłoby wzmocnić jego pozycję w nadchodzących wyborach prezydenckich we Francji. Już teraz jest on najbardziej popularnym politykiem nad Sekwaną. Także Niemcy, którzy chcą obsadzić stanowisko szefa Europejskiego Banku Centralnego po zakończeniu kadencji Jeana-Claude’a Tricheta, są zdecydowanie przeciwni interwencji MFW. Oznaczałaby ona, że tak naprawdę Berlin nie potrafił wywiązać się z roli ostatecznego gwaranta stabilności strefy euro.
– Dopuszczenie do wsparcia Grecji przez MFW byłoby dowodem, że kraje strefy euro nie są w stanie same rozwiązać swoich problemów – powiedział Wolfgang Schaeuble. Zdaniem Cinzii Alvidi, dopóki nie zostanie dopracowany pomysł Europejskiego Funduszu Walutowego, Paryż i Berlin pomogą Grecji poprzez zakup greckich obligacji przez francuskie i niemieckie banki państwowe . Bezpośredniej interwencji obu państw zakazują unijne traktaty.