Ruch wyprzedzający próbowały zrobić czołowe europejskie giełdy. Wzrost niepewności przełożył się na umocnienie jena i dolara. Taniała też ropa. Ostatecznie korekty na Wall Street nie było. Indeks S&P500 wzrósł o 0,17 proc., a Nasdaq Composite 0,36 proc.

Wczorajsza zwyżka Wall Street oznacza, że problem korekty wciąż jest aktualny. Nie jest wykluczone, że dziś rynki ponownie będą żyć obawami przed realizacją zysków. Szczególnie, że podobnie jak we wtorek nie ma zaplanowanych istotnych publikacji makroekonomicznych, mogących wpłynąć na nastroje (takim raportem nie są styczniowe dane o zapasach hurtowników w USA). Natomiast opublikowane w nocy dane nt. bilansu handlu zagranicznego Chin, które informowały o silnym wzroście eksportu i importu (roczna dynamika eksportu przyśpieszyła w lutym do 45,7 proc. z 21 proc. w styczniu, a import wzrósł o 44,7 proc.), zostały zignorowane.

Korekta na rynkach akcji powinna pozytywnie wpłynąć na notowania jen i dolara, tradycyjnie zyskujących w sytuacji gdy rośnie awersja do ryzyka. Będzie natomiast miała negatywny wpływ na notowania złotego i innych walut krajów zaliczanych do rynków wschodzących.

Wzrosty na Wall Street ograniczyły negatywny wpływ wczorajszego umocnienia jena na zachowanie tokijskiej giełdy. Japoński indeks Nikkei przez całą sesję oscylował wokół poziomów z wtorkowego zamknięcia, żeby ostatecznie zakończyć notowania na poziomie 10563,92 pkt., tracąc śladowe 0,04 proc.

Reklama

Sytuacja techniczna na wykresie japońskiego indeksu pozostaje korzystna dla posiadaczy akcji. Swoistą polisą ubezpieczeniową jest otworzona w ostatni poniedziałek szeroka luka hossy 10368,96-10538,12 pkt. Szczególnie, że jej znaczenie dodatkowo wzmacnia fakt utworzenia w tym samym dniu formacji odwróconej głowy z ramionami (linia szyi 10400 pkt.). Dlatego do czasu zamknięcia wspomnianej luki wzrosty w kierunku styczniowego szczytu (10982,10 pkt.) są bardziej prawdopodobne niż spadek do lutowych minimów (9932,90 pkt.).

We wtorek cena baryłki ropy Brent w pewnym momencie notowań spadła do poziomu 78,68 dol. z 80,36 dol. dzień wcześniej. Poprawa nastrojów na rynkach finansowych w czasie godzin amerykańskich pozwoliła jednak popytowi odrobić straty. I na zamknięciu za bryłkę płacono 79,65 dol. Dzięki temu nie doszło do utworzenia, zapowiadającej zmianę trendu, świecowej formacji gwiazdy wieczornej.

W środę ropa ponownie można znaleźć się pod presją sprzedających. I to z dwóch powodów. Pierwszy, to związane ze wzrostem awersji do ryzyka umocnienie dolara. Drugim są obawy przed wzrostem zapasów w Stanach Zjednoczonych. Dane o zapasach zostaną opublikowane o godzinie 16:30. Oczekuje się wzrostu zapasów ropy o 1,6 mln baryłek, po tym jak przed tygodniem sięgnął on 4 mln. Jednak opublikowane wczoraj przez API analogiczne dane (+6,5 mln baryłek) sugerują, że wzrost ten może być znacznie wyższy.