Centralny ośrodek nadzoru może i trochę zdyscyplinuje europejskie finanse, ale przy okazji pogrzebie kompromis traktatu lizbońskiego. Padnie jeden z ostatnich bastionów niezależności narodowej. Polityka gospodarcza. Nie będzie wspólnego ministra finansów, ale będzie szef EFW, który określi ramy narodowej polityki monetarnej. Narzuci stawki podatkowe i warunki emisji obligacji. EFW wykupi Grecję, Portugalię z tarapatów, ale w zamian przejmie kontrolę nad ich finansami. Zdyscyplinuje niezdyscyplinowanych, ale też dowali podatki tym nadmiernie urynkowionym.
EFW to nie jest projekt zrodzony z długich narad ekonomistów i konsultacji społecznych. To emocjonalna reakcja polityków na zapowiedź, że Grecja poprosi o pomoc Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Bruksela bała się śmieszności. Kompromitacji, że Europa – największa gospodarka świata – nie może sobie poradzić z krachem w małej Grecji. Czy faktycznie warto wywracać do góry nogami polityczno-gospodarczy porządek Europy, żeby kilku ministrów finansów ocaliło twarz?