Trudno się z tym nie zgodzić. Tyle, że Grecja to problem całej strefy euro, a nawet Unii Europejskiej i nie da się od tego uciec. Dodatkowo inwestorzy, a konkretnie spekulanci dobrze znają listę krajów, które mogą mieć podobne problemy jak Grecja (z angielska tzw. PIIGS) i każda negatywna informacja na ich temat, może doprowadzić do kolejnej fali silnej przeceny euro, a nawet destabilizacji całej strefy. Na razie jednak wszystko się kończy na prasowych domysłach – kilka tygodni był to „Der Spiegel”, a w miniony weekend „The Guardian” – które spotykają się z późniejszym dementi polityków. Wydaje się jednak, iż Grecja zrobiła w temacie dodatkowych cięć wydatków budżetowych już sporo, więc to, że inwestorzy spodziewają się, iż prędzej, czy później pakiet pożyczek i gwarancji dla tego kraju zostanie uruchomiony. Szkoda jednak, iż odbywa się to w atmosferze niezrozumienia specyfiki rynków finansowych (domysły i spekulacje, co zrobią politycy, dają pewne pole do nadużyć).
Dzisiaj rano kurs EUR/USD idzie nieznacznie w dół. Może to być reakcja na kolejne dementi polityków na rewelacje wspomnianego „The Guardian” w kwestii pakietu pomocowego dla Grecji. Ale i też ostrzeżeń agencji Moody’s, która przyznała, iż w obecnej chwili nie rozważa zmian ratingów dla krajów z „potrójnym A”, a więc także Hiszpanii, ale widzi rosnące zagrożenia. Kluczowym czynnikiem wzmacniającym dolara są jednak oczekiwania na jutrzejszy, wieczorny komunikat FED. Po serii lepszych danych o wydatkach konsumenckich i sprzedaży detalicznej, pojawiają się spekulacje, czy Rezerwa Federalna nie będzie bardziej zdecydowana w odchodzeniu od ultra-liberalnej polityki. Trzeba mieć jednak na uwadze to, iż słaba sytuacja na rynku pracy, daje bankowi centralnemu pewien komfort czasowy, stąd też może się okazać, iż jutro wieczorem nie poznamy żadnych „jednoznacznych rozwiązań”.

EUR/PLN: Złoty jest nieco słabszy przez mocniejszego dolara i pewne obawy związane z wtorkowym posiedzeniem FED (zaostrzenie kursu polityki mogłoby sprowokować do pewnej realizacji zysków z emerging markets). O godz. 10:18 euro drożeje do 3,8970. Wydaje się, że są spore szanse na testowanie ubiegłotygodniowych 3,91, na co wskazywałyby ujęcia wskaźnikowe (dzienne i 4-godzinowe). Pewne szanse realizacji ma też scenariusz zwyżki do 3,93-3,95, ale raczej po ewentualnej niekorzystnej decyzji FED, która wyraźnie umocniłaby dolara na świecie.

USD/PLN: Ryzyko zejścia poniżej 2,80 się oddaliło i wróciliśmy powyżej 2,84. Silnym wsparciem na powrót staje się strefa 2,83. A mocny opór to 2,88, gdyby złoty miał dalej tracić przy zejściu EUR/USD w dół. W krótkiej perspektywie widać opory w rejonie 2,86. Ujęcie intra-day nie wyklucza kontynuacji zwyżki.

EUR/USD: Piątkowy atak na 1,38 nie był udany i obecna korekta wydaje się być akceptowalna, o ile nie dojdzie do naruszenia 1,3650-1,3680. Wtedy możemy na powrót celować w rejon 1,3450. Dlatego tak kluczowe może okazać się jutrzejsze posiedzenie FED. Wpływ na notowania mogą mieć też dzisiejsze dane o produkcji przemysłowej w USA z godz. 14:15 (zmiana czasu). Ujęcie intraday daje delikatną przewagę stronie podażowej.

Reklama

GBP/USD: Notowania dość mocno zawróciły z oporów na 1,52. W efekcie nie można wykluczyć, iż w najbliższych dniach zobaczymy na powrót 1,50, zwłaszcza, że w środę rano poznamy zapiski z ostatniego posiedzenia Banku Anglii. Opór to teraz rejon 1,51, a ujęcie intraday sprzyja stronie podażowej.