Geolodzy szacują, że ze złóż gazu łupkowego w Europie można wydobyć 1200 bilionów metrów sześciennych tego surowca, a potentaci paliwowi z całego świata sprawdzają europejskie skały w jego poszukiwaniu. Jednak do sukcesu gazu łupkowego na naszym kontynencie ciągle daleko.

Poszukiwania gazu łupkowego oznaczają wiercenia szybów na setki metrów w głąb ziemi i wysadzenia skał wodą i chemikaliami. Zadanie ciężkie do przeprowadzenia w gęsto zaludnionej Europie i budzące sprzeciw ekologów. Poszukiwania wymagają czasu, wielkich pieniędzy i zastosowania specjalistycznych technologii, a nie zawsze kończą się sukcesem. „Jeśli pojedziesz do Dallas, wokół lotniska zobaczysz szyby niekonwencjonalnego gazu. Czy ktoś wyobraża sobie szyby wokół lotniska Orly lub Roissy w Paryżu?” - pyta retorycznie Jean-Francois Cirelli z GDF Suez.

Specjaliści twierdzą, że gaz łupkowy nie będzie miał wielkiego znaczenia w Europie w najbliższych latach. Międzynarodowa Agencja Energetyczna uważa, że niekonwencjonalny surowiec nie wpłynie zasadniczo na dostawy do 2020 roku. Europejska produkcja gazu z łupków ma osiągnąć 15 mld metrów sześciennych rocznie do 2030 r.

Wygląda więc na to, że Gazprom nie musi się na razie martwić o klientów. „Zamierzamy być jednym z największych dostawców gazu w Europie przez wiele nadchodzących dziesięcioleci” - zapowiada rzecznik firmy. Gazprom odpowiada w tej chwili za 25 proc. dostaw gazu do Europy.

Reklama

Pomimo trudności w wyścigu o gaz łupkowy w Europie stają największe firmy, jak Shell czy Exxon. Zainteresowanie paliwowych koncernów pod kątem niekonwencjonalnych złóż budzą głównie Polska, Węgry, Ukraina, Szwecja i Niemcy.