Przyjęty w czwartek przez komisję przemysłu Parlamentu Europejskiego projekt unijnego rozporządzenia o bezpieczeństwie dostaw gazu do UE nadaje konkretny kształt polskiemu postulatowi solidarności energetycznej w UE - ocenił eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski.

W razie kryzysu "Komisja Europejska będzie mogła nakazać przesłanie marznącej Bułgarii dodatkowego gazu. Czegoś takiego dotychczas nie było" - powiedział po głosowaniu szef klubu PO-PSL w PE. "Solidarność energetyczna przybiera konkretne formy" - dodał.

Przyjęty przy jednym głosie przeciwnym kompromis głównych frakcji politycznych zakłada, że Komisja Europejska ogłosi unijny stan kryzysowy dla regionu dotkniętego przerwami w dostawie gazu, na wniosek jednego kraju regionu lub wtedy, gdy zakłóconych będzie 10 proc. dziennych dostaw do regionu. Na poziomie całej UE progi zostały ustalone na odpowiednio 2 kraje albo 20 proc. (tyle ile w obecnej dyrektywie; KE proponowała 10 proc.).

"To jest satysfakcjonujący dla nas próg wyzwalający reakcję całej UE" - uznał europoseł. Jego zdaniem, reakcja KE będzie w obu przypadkach taka sama i pozwoli na dzielenie się zapasami i uruchomienie dodatkowych dostaw dla pogrążonego w kłopotach członka UE. Podział na regiony ma służyć uwzględnieniu ich specyfiki, uzależnienia od zewnętrznych dostawców, sieci połączeń itd. Granice regionów będą dopiero ustalone; wstępnie zakłada się, że Polska wraz z innymi krajami Grupy Wyszehradzkiej będzie wraz z Niemcami. Chodzi o to, by połączyć kraje podatne na kryzys z tymi, które mają dobre połączenia i znaczące rezerwy.

"Mechanizm reagowania jest ten sam: KE wkracza, KE bilansuje i uruchamia mechanizm przesyłu gazu" - powiedział Saryusz-Wolski, który był autorem opinii do rozporządzenia z ramienia komisji spraw zagranicznych PE. Podział na regiony to próba reagowania w mniejszej skali, szybszego wyzwalania reakcji, co jest w polskim interesie" - tłumaczył.

Reklama

Saryusz-Wolski postulował m.in. rozwój unijnej dyplomacji energetycznej i chciał, by szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton odpowiadała za prowadzenie w imieniu państw członkowskich mediacji i negocjacji z krajami trzecimi w sytuacjach kryzysowych. Jego zdaniem, gwarantują to zapisy przyjętego projektu wzmacniające rolę Komisji Europejskiej. "Problem (odcięcia dostaw) nie jest gospodarczy, ale polityczny i musi się weń włączyć europejska dyplomacja. W tej chwili mamy ministra spraw zagranicznych, panią Ashton, i to rozporządzenie obliguje ministra spraw zagranicznych czyli dyplomację unijną, do wkroczenia, mediacji i rozmowy na poziomie politycznym a nie tylko gospodarczym" - powiedział.

Szef klubo PO-PSL wyraził przekonanie, że wynik niemal jednomyślnego głosowania w komisji zostanie potwierdzony na sesji plenarnej PE w kwietniu lub maju. "Jest natomiast opór po stronie Rady Ministrów UE (która równolegle pracuje nad rozporządzeniem - PAP). Jest grupa krajów, które nie chcą solidarności energetycznej aż tak wyraźnej i aż tak władczej roli KE. Więc będzie opór i spór między nami a Radą" - powiedział. Nie wymieniając z nazwy żadnego z nich powiedział, że chodzi o kraje, które sobie nieźle radzą, bo mają własne zasoby, albo są dobrze połączone.

Przedstawiona w lipcu ub.roku przez Komisję Europejską propozycja rozporządzenia ma w przyszłości zabezpieczyć kraje UE przed takim kryzysem, jaki wybuchł na przełomie 2008/09 r. między Rosją a Ukrainą. Hiszpańskie przewodnictwo w UE zapowiada, że ostateczne przyjęcie rozporządzenia nastąpi w pierwszej połowie roku.