Dzięki popartej większością zaledwie 7 głosów reformie amerykański przemysł medyczny ma szansę pozyskać aż 32 mln nowych klientów. W oparciu o nowy system będą oni mieli szansę wykupienia ubezpieczenia zdrowotnego, opłacenia wizyt u lekarzy i pobytu w szpitalu, a wreszcie – zakupu leków.
To właśnie szpitale i producenci leków powinni skorzystać najbardziej na nowych klientach. – Szpitalom w oczywisty sposób ubędzie pacjentów, którzy nie mieli czym płacić za udzieloną im pomoc – mówi nam Richard Coorsh z Federation of American Hospitals. Na podobnej zasadzie powinni zacząć zarabiać lekarze – co tłumaczy, dlaczego American Medical Association w zeszłym tygodniu zaczęła popierać ustawę. Dlatego szpitale zgodziły się w ciągu najbliższych 10 lat dołożyć do łagodzenia kosztów reformy 155 mld dol., głównie w postaci obniżenia cen na usługi dla starszych ludzi korzystających z programu Medicare.
Z kolei 85 mld dol. – w większości poprzez obniżkę cen – dołożą firmy farmaceutyczne. One jednak mają niemal zagwarantowane zyski: jeśli tylko dodatkowe miliony Amerykanów zaczną chodzić do lekarzy i szpitali, wpływy ze sprzedaży lekarstw błyskawicznie wzrosną. Rocznie dodatkowy zysk całej branży może sięgnąć nawet 3,5 mld dol. Nic więc dziwnego, że producenci leków lekką ręką wydali w ostatnich miesiącach 100 mln dol. na promocję reformy m.in. w telewizji.
W najgorszej sytuacji znaleźli się ubezpieczyciele. Branży tej może przybyć nawet 16 mln nowych klientów, a w ostatniej chwili z projektu ustawy usunięto pomysł stworzenia państwowego ubezpieczyciela, ale warunki funkcjonowania firm zmienią się całkowicie. Dotyczy to zarówno sposobu sprzedawania ubezpieczeń, jak i znacznie zaostrzonych regulacji związanych z realizacją polis. Największe zmiany wejdą w życie po 2014 r. – Dla branży to wielkie ryzyko – ocenia Rick Weissenstein z firmy Concept Capital. – Niektórym ubezpieczycielom przystosowanie się przyjdzie z dużym trudem – dodaje.
Reklama