Inwestorzy na rynkach akcji są w coraz lepszych nastrojach. Nie przeszkodziły w tym nawet przeciętne dane z USA. Dobre nastroje na Wall Street, które jeszcze niedawno oznaczały również umocnienie euro wobec dolara nie powstrzymały tym razem przeceny europejskiej waluty.



Sprzedaż domów w USA pozostaje na bardzo niskim poziomie. Potwierdziły to wczorajsze dane o sprzedaży domów używanych za luty. Wyniosła ona 5,02 mln w ujęciu anualizowanym, czyli minimalnie więcej niż oczekiwał rynek (5,01), ale mniej niż w styczniu (5,05). Przede wszystkim, są to poziomy nieporównywalnie niższe w porównaniu do tych sprzed kryzysu (6,5-7 mln). Do tych wartości zbliżyła się jedynie sprzedaż w listopadzie (6,49), kiedy gospodarstwa domowe obawiały się wycofania ulg podatkowych na zakup nieruchomości. Ulgi ostatecznie zostały przedłużone, jednak jak widać nie zapobiegło to dalszemu spadkowi sprzedaży. Mimo wszystko rynek przyjął dane z optymizmem, po części dlatego, że inwestorzy mogli obawiać się kolejnego silnego spadku, a po części dlatego, że w ostatnim czasie rynek akcji dopuszcza do siebie głównie dobre informacje. Notowania kontraktów na indeks S&P500 dotarły do poziomu 1170 pkt., a bykom pomaga również fakt, iż w pobliżu nie ma wyraźnego oporu, który mógłby zatrzymać kupujących.

Dobra atmosfera na rynkach akcji z reguły przekładała się na wzrosty w notowaniach EURUSD, lub przynajmniej zatrzymywała spadki na tej parze. Tak było na początku tego tygodnia, kiedy udało się powstrzymać dwa ruchy spadkowe, tuż powyżej kluczowego wsparcia na poziomie 1,3435. Sam fakt, iż nie kończyło się to większymi ruchami powrotnymi mógł sugerować, iż test 1,3435 pozostaje kwestią czasu. Poziom ten został z powodzeniem przetestowany dziś w nocy, co zaowocowało spadkiem notowań do 1,3406 (poziom najniższy od początku maja 2009). Ruch powrotny zatrzymał się na poziomie 1,3433, sugerując siłę sprzedających i znacznie zwiększoną szansę na realizację scenariusza, o którym pisaliśmy w poniedziałek. Przewiduje on zarysowanie się piątej fali spadkowej, mogącej sprowadzić notowania do poziomu przynajmniej 1,30, a być może nawet okolic 1,28. Zanegowaniem tego scenariusza, przynajmniej czasowym, byłby powrót powyżej wczorajszego maksimum, tj. 1,3563.

Euro traci nie tylko wobec dolara, ale także franka, gdzie ciągle obserwujemy konsekwencje wypowiedzi Jean Pierre Danthine. Wczoraj na parze EURCHF notowania pokonały historyczne minimum 1,4294 (bez większego ruchu powrotnego), zaś spadek kontynuowany był w trackie sesji azjatyckiej. Krótkoterminowe wsparcie ukształtowało się na poziomie 1,4228. Jako że mamy do czynienia z nienotowanymi jeszcze poziomami, trudno określić jak daleko mogą sięgnąć spadki. Warto jednak odnotować dwie rzeczy. Po pierwsze, historycznie zakres wahań na parze EURCHF był relatywnie niewielki i często zdarzały się tam okresy konsolidacji. Mając na uwadze skalę ostatniego ruchu (prawie 12 figur w pół roku) i rekordowo niski poziom, nie można wykluczyć dynamicznej reakcji powrotnej. Jeśli do podobnego wniosku dojdzie SNB i poprze go próbą większej interwencji, taki scenariusz może stać się faktem, nawet jeśli w dłuższym horyzoncie para pozostanie w trendzie spadkowym.

Reklama

Słabość euro nie pozostaje bez wpływu na notowania polskiej waluty, gdzie rynek nie może poradzić sobie z poziomem 3,85 na EURPLN. Mimo, iż złoty opiera się przecenie wobec euro, traci wobec dolara i franka. Kurs CHFPLN wzrósł już prawie do poziomu 2,73.

W dniu dzisiejszym na rynkach globalnych czekają nas trzy istotne publikacje danych makro: niemiecki indeks Ifo (godz. 10.00, konsensus 95,8 pkt.), dane o zamówieniach dóbr trwałych w USA (13.30, konsensus +0,8% m/m, +0,6% m/m dla zamówień bez środków transportu) oraz dane o sprzedaży nowych domów w USA (15.00, konsensus 318 tys.). Z punktu widzenia rynku walutowego najważniejszy może okazać się niemiecki Ifo. Najważniejszy wskaźnik koniunktury w Niemczech ma spory wpływ na notowania euro. W momencie, kiedy jesteśmy tuż po ustanowieniu nowych minimów, odczyt Ifo może przyspieszyć realizację scenariusza spadkowego bądź też sprowokować nieco większy ruch powrotny. Rynki akcji z kolei czekać będą przede wszystkim na dane z USA. Biorąc pod uwagę, iż rynek ostatnio dopuszcza do siebie głównie dobre informacje, szczególnie pozytywne zaskoczenia mogą powodować wzrostowe reakcje.

To jednak nie jedyne informacje, które napłyną do inwestorów. W Wielkiej Brytanii rząd zaproponuje budżet (10.30), zaś w strefie euro poznamy wstępne PMI (publikacje od 9.00 do 10.00), które jednak z reguły mają ograniczony wpływ na rynek. Czeka nas też kilka wystąpień przedstawicieli banków centralnych, m.in. Fed (15.45, Hoenig – prezes Fed z Kansas, który nie poparł dwóch ostatnich komunikatów), Banku Australii i Banku Kanady. W Polsce poznamy dane o sprzedaży detalicznej (10.00, rynek oczekuje 3,9% R/R).