Liczba kradzieży medycznych informacji wzrosła w USA w ubiegłym roku dwukrotnie w porównaniu z 2008 r. Szacunkowy koszt związany z tego typu oszustwami to średnio ponad 12 tysięcy dolarów. Zapis danych w postaci elektronicznej ułatwia klinikom pracę i przyspiesza formalności związane z leczeniem, ale także daje możliwości kradzieży większej ilości informacji. „Zdarza się, że ktoś wychodzi z tysiącem akt na pen drive’ie. Tego nie da się zrobić z papierowymi dokumentami”- mówi Pam Dixon z organizacji World Privacy Forum, która doradza ok. 3000 poszkodowanych.

Oszuści wykorzystują skradzione dane, wystawiając fałszywe rachunki za leczenie w nieistniejących klinikach. Zdarzają się przypadki podszywania się pod pacjentów. Polisa Amerykanki Sierry Morgan została obciążona opłatą 12 tysięcy dolarów za liposukcję, której ta nigdy nie wykonała. „To przygnębiające, że ktoś wykorzystał moje nazwisko i wie o mnie tak wiele”- komentuje Morgan. Brandon Shar, inny poszkodowany obywatel USA, dowiedział się, że ma niezapłacone rachunki za opiekę zdrowotną na ponad 100 tysięcy dolarów, kiedy chciał wziąć kredyt na zakup domu.

Nielegalne wykorzystanie medycznych dokumentacji może mieć jednak nie tylko finansowe konsekwencje. Manipulowanie danymi o przebytych zabiegach i kuracjach może skutkować podaniem nieodpowiednich lekarstw czy zastosowaniem złej terapii.

Szpitale i współpracujące z nimi przy elektronizacji danych firmy wciąż udoskonalają systemy przechowywania i weryfikacji medycznych informacji. General Electric szacuje, że globalny rynek związany z informatyzacją zdrowotnych dokumentacji jest warty 35 mld dol.

Reklama