Środa była wyjątkowym dniem na parkiecie. Potężna liczba danych maro oraz kilka niespodzianek sprawiło, że zakończenie mogło wypaść w dowolnym miejscu. WIG20 do samego końca walczył to pozytywne zamknięcie, ale ostateczny zaledwie minimalny spadek też potwierdza, że popyt na parkiecie jest silny.

Wczorajszy optymizm, jaki był na amerykańskich rynkach można było u nas zaobserwować tylko przez pierwsze dwie godziny handlu. Potem nastąpił wysyp danych, które były maksymalnie niejednoznaczne. Najpierw pozytywnie zaskoczył indeks instytutu IFO, który wzrósł do 98,1 pkt. i był to wynik lepszy od prognoz. Poza tym również dobrze zaprezentowały się wstępne dane dla sektora usług i przemysłu w eurolandzie, które też przebiły oczekiwania. Żeby nie było tak wesoło podaż też nie bardzo słabo wyglądają natomiast w tym samym obszarze gospodarczym dane o nowych zamówieniach przemysłu. Roczny wzrost w tym segmencie sięgnął zaledwie 7 proc., a w skali miesiąca wielkość ta skurczyła się o 2 proc. To źle rokuje na przyszłe miesiące, bo jak nie ma zamówień, to potem nie ma produkcji.

W tym samym czasie mieliśmy też dane z kraju, które nie były już tak wspaniałe. Po pierwsze sprzedaż detaliczna w ciągu roku nominalnie zwęszyła się o 0,1 proc., ale przez inflację w ujęciu realnym był to już spadek o 2,8 proc. Co więcej, wynik minimalnie na plusie był znacząco odległy od prognozowanego wzrostu na poziome 3,9 proc. Druga negatywna informacja dotyczyła rynku pracy. Stopa bezrobocia w Polsce wynosi już 13 proc. i w kolejnym miesiącu też powinna wzrosnąć. Poprawa tych danych pojawi się zapewne w okresie wakacyjnym kiedy ruszą prace sezonowe.

Wszystkie te dane rynek trawił bez większych przeszkód i zmienności kiedy pojawił się komunikat, że agencja Fitch obniża raiting kredytowy (wiarygodność) dla Portugalii. Indeksy momentalnie zeszły na minusy, a euro straciło na wartości. Inwestorzy przestraszyli się, że kolejny południowy kraj strefy euro będzie miał problemy. I to w chwilę po tym jak UE w wielkich bólach ustaliła, że Grecja będzie mogła liczyć na finansową pomoc. Sytuacja stawała się już groźna, a presja spadkowa rosła. Popyt próbował poprawić całą sytuację opierając się na danych zza oceanu, ponieważ w USA zamówienia na dobra trwałego użytku bez środków transportu zwiększyły się o 0,9 proc. To dobry wynik świadczący o sile konsumenta, który jednak nie ma dość pieniędzy aby kupić nieruchomość. Okazało się, że sprzedaż nowych domów w USA spadła do rekordowo niskiego poziomu zaledwie 308 tysięcy. W komentarzach próbowano ratować te fatalne dane podkreślając silną zimę, oraz największy od dwóch lat wzrost mediany ceny sprzedanych domów, ale fakt, że ten segment rynku nadal ma gigantyczne problemy jest niezaprzeczalny.

Po tych wszystkich informacjach, gdzie ewidentnie podaż mogła doprowadzić do silnego spadku kończymy na minimalnym minusie przy umiarkowanym obrocie. W takiej atmosferze wyjście ze spadków trzeba zapisać popytowi jako duży plus. Jeszcze kilka takich bocznych świeczek i techniczne wykupienie rynku zniknie, co umożliwi atak na szczyty. Z dzisiejszej perspektywy sesje do końca nie powinny sprowadzić WIG20 poniżej 2400 pkt.

Reklama