Dzisiaj mieliśmy do czynienia z prawdziwym gradem danych makro, ale wszystkich tak naprawdę interesowała tylko jednak kwestia – obniżka ratingu dla Portugalii przez Fitcha. Decyzja agencji wywołała po godzinie 11.00 całkiem dynamiczne spadki, które jednak stosunkowo szybko się zatrzymały. Inwestorzy doszli do wniosku, że wiele problemów krajów z „klubu świń” jest w cenach już zawarte, więc nie ma sensu bardziej spadać.

To dość bycze zachowanie rynku, gdyż pamiętać trzeba, że wciąż pozostaje on wykupiony i przez to podatny na korektę. Uzasadnieniem tej siły mogły być po części dzisiejsze publikacje makroekonomiczne, które raczej wypadły pozytywnie. Poczynając od poranka bardzo silne okazały się wstępne wskaźniki PMI dla usług i przemysłu strefy euro. Wyraźnie wzrósł niemiecki indeks instytutu Ifo, który teraz wynosi aż 98,1 pkt. wobec oczekiwanych 95,8 pkt. Gorsze okazały się styczniowe zamówienia przemysłu, co zbiegło się z komunikatem Fitcha.

Dane amerykańskie były mieszane. Zamówienia na dobra trwałego użytku bez środków transportu wzrosły o 0,9 proc. m/m wobec prognozowanych 0,5 proc. Gorsze i to wyraźnie były informacje z rynku nieruchomości, gdzie sprzedaż nowych domów w lutym spadła wobec oczekiwanego wzrostu. Ten rynek jest naprawdę słaby. Rynek jednak się tymi informacjami nie przejął i dzień zakończył około pół procentowym spadkiem.

Na rynku walutowym euro od samego rana się osłabiało, a ruch zintensyfikowała informacja Fitcha, czym para EUR/USD opuściła dołem ponad miesięczną konsolidację. Euro jest więc wyjątkowo słabe i to przed rozpoczynającym się jutro szczytem UE. Złoty w relacji do euro był stabilny, ale w stosunku do dolara się wyraźnie osłabił. Dzisiaj poznaliśmy dane o lutowej sprzedaży detalicznej, która w naszym kraju wzrosła jedynie o 0,1 proc. w relacji rocznej. To słaby prognostyk na drugą połowę roku, jak na razie przez rynki zignorowany.

Reklama