Złość opinii publicznej i nagonka polityków zmusiła banki do zmian w premiowaniu swojego kierownictwa. Bonusy wypłacane w papierach wartościowych i w ratach mają udowodnić, że instytucje, które społeczeństwo wini za kryzys, wcale nie przepłacają w wynagradzaniu menadżerów. Co prawda bankierów z Wall Street trudno nazwać biedniejszymi- bonusy wzrosły w 2009 roku o 17 proc. do ponad 20 mld dolarów- ale wielu z nich nie otrzyma nagrody w gotówce. A odkąd premie przestały być zwykłymi przelewami na konto, trudniej je wycenić. Jak się okazuje, ma to poważne konsekwencje dla rozwodzących się grubych ryb finansowego świata.

Z powodu trudnych do wycenienia pensji sprawy rozwodowe robią się coraz bardziej skomplikowane. Zarobki są podstawą do obliczenia alimentów, a akcje i odroczone premie ciężko oszacować i podzielić pomiędzy rozstających się małżonków. Gotówka na bankowym koncie nie wymaga specjalnych analiz, a wycena papierów wartościowych jest kosztowna i może znacznie utrudnić rozwodową sprawę.

Mniejsza część premii otrzymywanej w gotówce oznacza także niższe alimenty zasądzone byłym małżonkom finansistów. Bonusy otrzymane w papierach wartościowych mogą mieć postać długoterminowych inwestycji, z których nie da się opłacać regularnie prywatnych szkół i wielkich rezydencji.

Nie wszystkich oczywiście martwią rozwodowe dylematy finansistów. Na rozpadających się małżeństwach sporo zarabiają prawnicy. Adwokat Raoul Felder, którego klientem był były burmistrz Nowego Jorku Rudolph Guliani, przewiduje, że koszty niektórych spraw mogą wzrosnąć nawet 12-krotnie.

Reklama

Felder za godzinę pracy bierze 650 dolarów. Jest to kwota, które może zmusić do zrewidowania decyzji o rozwodzie. „To są aktywa Amora”- mówi o zmodyfikowanych premiach nowojorski adwokat Stephen Cohen. Jego zdaniem wiele małżeństw spróbuje znaleźć bardziej pokojowe rozwiązanie swoich problemów od złożenia w sądzie pozwu rozwodowego. Choć ciężko uwierzyć, aby świetnie zarabiających bankierów nie było stać na adwokata, w czasie kryzysu w Nowym Jorku spadła liczba rozwodów. W 2009 roku było ich o 10 proc. mniej niż w 2007 r.