Pierwsza sugestia dotyczyła zwołania „szczytu” strefy euro przed spotkaniem UE w pełnym składzie. Ale tego było za wiele dla kanclerz Niemiec, Angeli Merkel, której zdaniem tak zwana eurogrupa powinna pozostać nieformalnym spotkaniem ministrów finansów.

Wobec tego zaproponowano „spotkanie” po kolacji. Także nie przeszło. Herman Van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej składającej się ze wszystkich 27. państw członkowskich UE, zasugerował „zgromadzenie”. Ale w końcu, stanęło na aperitifie.

Może okazać się niewystarczające, aby uzgodnić kluczowe porozumienie co do tego, jak członkowie strefy euro mogą zademonstrować swoją solidarność wobec zadłużonego partnera, podtrzymując zarazem surowe deklaracje w sprawie stabilności strefy euro. Traktat unijny głosi, że nie powinno być żadnej pomocy, co Berlin z całą mocą popiera.

CZYTAJ TAKŻE: Pomoc dla Grecji to walka o wiarygodność euro

Reklama

Francja i Niemcy przeszły do porządku dziennego nad różnicami w swoich wyobrażeniach o tym, jak posterować strefą euro dla osiągnięcia mechanizmu, umożliwiającego ratunek Grecji.

Uwzględniono fundamentalne żądania Niemiec w sprawie „istotnego” zaangażowania się Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz odnośnie założenia, że jakikolwiek pakiet finansowy dla Grecji będzie ultima ratio – czyli działaniem ostatecznym – co zostało precyzyjnie odnotowane właśnie tymi określeniami.

Co więcej, każda pomoc dwustronna będzie obwarowana wysokimi odsetkami, uwzględniając „odpowiednią wycenę ryzyka”, oraz pozbawiona jakiegokolwiek elementu subsydiów, „żeby stworzyć zachęty powrotu na rynki finansowe, tak szybko, jak to tylko możliwie” – stwierdza oświadczenie.

Francja przeforsowała stanowisko, że większość ewentualnej pomocy finansowej zapewnią państwa europejskie, sugerując uzupełniającą rolę MFW. Porozumienie stwierdza, że europejski mechanizm będzie zharmonizowany z finansowaniem MFW, a jego uruchomienie „będzie warunkowe i uzależnione od ocen Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego”.

Mniej jest pewności co do tego, kto ostatecznie zdecyduje o wspomnianych warunkach.

Angela Merkel może wracać do Berlina usatysfakcjonowana, że nie zgodziła się w tym tygodniu na żadne pieniądze dla Grecji. Ale złagodziła swoje wcześniejsze stanowisko, iż żadna umowa nie zostanie podjęta dopóki Grecja „nie wyczerpie” swoich możliwości w pozyskiwaniu środków finansowych na rynkach kapitałowych. Teraz mówi, że odsiecz ruszy, kiedy „finansowanie z rynków okaże się niewystarczające”.

CZYTAJ TAKŻE: Rogalski: Tarcia wokół Grecji szkodzą euro

Do Komisji Europejskiej i EBC będzie należała podstawowa decyzja, kiedy należy to zrobić.

Francja otrzymała zapewnienia, że dojdzie do „promowania silnej koordynacji polityki gospodarczej w Europie” oraz zgodę na to, że Rada Europejska powinna stać się „gospodarczym rządem” Europy. Ale to może nie przetrwać sceptycznego oglądu ze strony innych członków strefy euro.

Jeśli chodzi o żądania Merkel w sprawie bardziej surowych sankcji w stosunku do rządów notorycznie dopuszczających się nadmiernych deficytów budżetowych, to jedynie udało jej się nakłonić Van Rompuya do utworzenia grupy zadaniowej, która ma ustalić, co jest konieczne, „wykorzystując wszystkie opcje do zmiany reguł prawnych”.

To mogłoby oznaczać zmianę traktatu, ale tejże nie będzie. Nikt bowiem nie chce ponownie przechodzić przez koszmar renegocjacji Traktatu Lizbońskiego, za wyjątkiem Merkel. I nie ulega wątpliwości, że dlatego w tej kwestii nie zawarto szczegółowych sformułowań.