Publikowane w czwartek dane z amerykańskiego rynku pracy (zmiana tygodniowa) były pozornie dużo lepsze od prognoz, bo ilość nowych wniosków spadła z 456 do 442 tys. Jednak Labor Department zweryfikował poprzednie dane i poinformował, że według metodologii wcześniej stosowanej byłoby tych wniosków 453 tys. Faktem jest jednak, że spadła średnia 4. tygodniowa, więc dane można było uznać za dobre.

Z pewnością nie mógł zaszkodzić bykom Ben Bernanke szef Fed, który pojawił się w Kongresie USA. Miał już w lutym spowiadać się przed kongresowa komisja, ale wtedy nie dotarł z powodu śnieżyć. Jego wystąpienie zostało jednak zaprezentowane na piśmie. Teraz, podczas sesji pytań i odpowiedzi, powiedział, że gospodarka ciągle potrzebuje łagodnej polityki monetarnej, a bank zacznie ją zacieśniać „we właściwym czasie”.

O jakości informacji dochodzących ze szczytu UE świadczy najlepiej zachowanie kursu EUR/USD. Teoretycznie powinien gwałtownie wzrosnąć, a tymczasem wpierw zobaczyliśmy tzw. „odbicie zdechłego kota”, a po godzinie 18.00 kurs zanurkował. Przypisywano to ogłoszeniu informacji o porozumieniu Francji i Niemiec w sprawie Grecji. W razie potrzeby pomocy mają udzielić zarówno kraje UE (w ramach dwustronnych pożyczek), jak MFW. Plan wymaga zatwierdzenia przez kraje tworzące strefę euro, ale nie powinno być z tym problemów. Reakcja rynku pokazuje, że nic nie jest w stanie euro pomóc. Siły zaangażowane w tę grę są zbyt potężne.

Nie wiem jednak ile było w tym umocnieniu dolara reakcji na zachowanie rynku obligacji. Po kolejnej, trzeciej z kolei, słabej aukcji obligacji (tym razem siedmiolatki) ceny obligacji zaczęły spadać (rentowność znowu rosła). Im wyższa rentowność tym lepiej dla dolara i tym gorzej dla gospodarki. Pogorszyła nastroje na tym rynku wypowiedź Billa Grossa, szefa Pimco (największy na świecie fundusz obligacji). Powiedział on, że blisko 30. letnia hossa na tym rynku zmierza ku końcowi. Też tak od dawna uważam.

Reklama

Dla byków na rynku akcji to wszystko to, co wydarzyło się przed aukcją było wodą na młyn, którą bez problemów wykorzystały. Drożały akcje praktycznie we wszystkich sektorach. Po aukcji obligacji rynek jednak zawrócił i wzrosty zostały zredukowane tak mocno, że groziło to zakończeniem dnia na poziomie ze środy. Byki jednak nie poddawały się. Wytłumaczono sobie, że ucieczka kapitałów z rynku obligacji jest korzystna dla akcji, bo tam one właśnie pójdą. Pewnie tak właśnie będzie, ale jeśli rynkowe stopy procentowe będą zbyt wysokie to załamią hossę na akcjach. Nic dziwnego, że w kocówce sesji kierownicę znowu przejęły niedźwiedzie. Sesja zakończyła się neutralnie, co jest porażką byków i powinno zapowiadać korektę.

Sesja na GPW rozpoczęła się w czwartek „byczo” – widać było, że po pierwszej, nieudanej, środowej próbie byki nie miały zamiaru się poddać. Nawet wtedy, kiedy indeksy na innych giełdach rosły kosmetycznie u nas WIG20 zyskiwał jeden procent. Pretekstem oczywiście były informacje odchodzące ze szczytu UE oraz z Dubaju. Potem schemat był już prosty. Po zwyżce, odpoczynek, koszykami na wyższą półkę, długi marazm i w końcówce znowu koszyki akcji i mocne przełamanie oporu. Mały znak zapytania postawił fixing – odjął kilkanaście punktów. Właśnie przez ten fixing możemy mówić jedynie o naruszeniu, a nie ostatecznym przełamaniu oporu.