Premier Bułgarii Bojko Borysow oświadczył, że obecnie nie czas kandydować do strefy euro - pisze w wydaniu elektronicznym w sobotę dziennik "Sega".

Po powrocie ze szczytu unijnego w Brukseli, na którym omawiano pomoc finansową dla Grecji, Borysow powiedział: "Obecnie jest najmniej odpowiednia pora na podnoszenie tematu o naszym przyjęciu do mechanizmu kursów walutowych (ERM II)". Według Borysowa, liderzy państw-członków strefy euro dają pozytywną ocenę polityce obecnego rządu Bułgarii, lecz przykład Grecji "ich przestraszył". "Wszyscy są bardzo spłoszeni, bardzo pilnują euro. Nie mogą dopuścić do destabilizacji" - podkreślił.

Według "Sega", przyczyną wycofania się władz bułgarskich z kategorycznego zamiaru złożenia wniosku o przystąpienie do mechanizmu ERM II, zwanym "przedsionkiem strefy euro", są nie tylko problemy sąsiedniej Grecji, lecz także próby ukrycia przez rząd Borysowa realnej wysokości deficytu budżetowego. Według oficjalnych danych statystycznych z końca 2009 r., deficyt wyniósł 0,5 proc. PKB. Wielu ekonomistów uprzedziło wtedy, że wskaźnik ten został sztucznie zaniżony dzięki przerzuceniu zadłużeń państwa na następny rok.

Gdy był tworzony obecny gabinet w lipcu 2009 r., wicepremier i minister finansów Simeon Diankow zapewniał, że najpóźniej w listopadzie Bułgaria wystąpi z wnioskiem o przejęcie do ERM II. Później kilkakrotnie odkładał termin. Jednym z warunków wejścia do mechanizmu ERM II jest obniżenie deficytu budżetowego do nie więcej niż 3 proc. PKB. W dążeniu do osiągnięcia tego celu rząd wstrzymał wypłaty firmom, które wykonały zamówienia państwowe. Zadłużenie rządu przekracza już 2 mld lewów (1 mld euro) i stwarza ogromne problemy - upadłość firm, które nie mogą rozliczyć się z pracownikami, bankami i fiskusem, wzrost bezrobocia. Rząd zarzuca poprzednikom zawarcie umów, które nie były zabezpieczone finansowo.

Jednocześnie władze gorączkowo szukają sposobów na załatanie dziury budżetowej. Od tygodnia przedstawiciele rządu, związków zawodowych i pracodawców obradują nad programem antykryzysowym, który według doniesień o dotychczasowych wynikach sprowadza się do podniesienia ciężaru dla grup społecznych pozbawionych możliwości nacisku, przede wszystkim pracowników sektora prywatnego i osób pracujących na własny rachunek. Nieliczne kroki restrykcyjne, które miały dotyczyć policji, wojska i urzędników państwowych, wycofano po ich protestach.

Reklama



ikona lupy />
Bojko Borisow, premier Bułgarii / Bloomberg