Związek zawodowy Unite, reprezentujący ok. 90 proc. z 12 tys. pracowników pokładowych British Airways, grozi trzecim strajkiem personelu pokładowego, choć nie skończył się jeszcze drugi z protestów przeciwko przyjętemu przez linie programowi oszczędnościowemu.

Niedziela była drugim dniem strajku, rozpoczętego o północy z piątku na sobotę. Ma on trwać do wtorku. Konkretnej daty nowego protestu nie podano. Wcześniej związek obiecywał, że nie będzie strajkował w okresie Wielkanocy.

Załoga BA protestuje przeciwko programowi oszczędności, w którym przewiduje się m.in. zamrożenie płac oraz zmniejszenie personelu obsługującego długodystansowe rejsy. Plan redukcji kosztów przez firmę związek Unite określa jako "strategię spalonej ziemi". "Konflikt trwa, ponieważ przy stole negocjacyjnym nie padła żadna rozsądna propozycja" - oświadczył w sobotę wieczorem Steve Turner z Unite. Dodał też, że "obecnie nie ma dalszych przewidzianych negocjacji".

Prezes BA Willie Walsh odpowiada, że BA musi ewoluować, jeśli chce dalej działać w zmieniającym się świecie. "Usiłujemy przekształcić nasz sposób działania, ponieważ zmienia się cały przemysł i sytuacja gospodarcza tak się zmieniła, że to my musimy się zmienić. Jeśli tego nie uczynimy, BA nie nie będzie za 10 lat" - powiedział. Walsh powiedział BBC, że nie przewiduje wznowienia zerwanych przed poprzednim strajkiem rozmów ze związkowcami. Oświadczył, że nie zamierza przywrócić uczestnikom protestów odebranego im w środę prawa do tanich przelotów liniami.

95 ekspertów ds. stosunków zatrudnienia oskarżyło w piątek Walsha o rozbijanie związku zawodowego. Twierdzą oni w liście opublikowanym w gazecie "Guardian", że nie potrafią znaleźć innej przyczyny jego stanowiska w sporze. Jak pisze BBC, akademicy z różnych ośrodków, m.in. London School of Economics, którzy specjalizują się w analizowaniu sporów i dynamice akcji strajkowych, uważają, że zwycięstwo BA w sporze przyniesie erozję praw pracowniczych i demokracji. Według związku obecny strajk będzie kosztować przewoźnika 100 mln funtów. Wielkości strat BA nie potwierdziła. Poprzedni strajk według kierownictwa BA kosztował 7 mln funtów dziennie, a według szacunków związkowców nawet 45-60 mln funtów.

Reklama

Poprzedni strajk przeprowadzono w dniach 20-22 marca. Przewoźnikowi udało się wówczas zrealizować zgodnie z rozkładem 65 proc. lotów. Tym razem 75 proc. z 240 tys. pasażerów, którzy wykupili bilety na okres od soboty do najbliższego wtorku ma być przewiezionych terminowo maszynami BA lub wyczarterowanymi od innych przewoźników. Większość pozostałych klientów przesunęła terminy podróży lub też skorzysta z usług konkurencji. Skutki bieżącego strajku wyraźnie odczuje około 17 tys. pasażerów, głównie korzystających z lotniska Heathrow.