"Skromne obroty - które stają się tradycją GPW na poniedziałkowych sesjach - nie pozwalają na wyciąganie daleko idących wniosków z dzisiejszych notowań. Rekord hossy z jednej strony powinien mobilizować popyt do większego wysiłku, ale skoro przewagę osiągnęli sprzedający, wówczas należałoby wyciągnąć wnioski wprost przeciwne" - ocenił analityk Open Finance, Emil Szweda. Dodał, że ponieważ jednak ani jedna, ani druga strona rynkowych działań nie położyła na stole większej gotówki, możemy mówić tylko o niewiele znaczących wahaniach cenowych, zaś pojawienie się w tych okolicznościach rekordu hossy wygląda bardziej na dzieło przypadku, niż odzwierciedlenie rynkowych nastrojów.

"Rano sytuacja mogła wydawać się nerwowa. Z jednej strony inwestorzy poznali bardzo dobre dane o sprzedaży detalicznej w Japonii, z drugiej zaś napływały elektryzujące doniesienia z Moskwy. Dla rynków - nie tylko warszawskiego - ważniejsze okazały się dane makro, zwłaszcza że również indeksy nastrojów w gospodarce europejskiej okazały się wyższe od oczekiwań. Jednak zaraz po ich publikacji nastroje inwestorów zaczęły się pogarszać i do końca sesji indeksy osuwały się nie niepokojone przez kupujących" - podsumował przebieg handlu analityk Open Finance.

Jego zdaniem, nawet kolejna porcja danych makro (wydatki Amerykanów wzrosły piąty miesiąc z rzędu mimo stagnacji dochodów), która pozwoliła na wzrostowe otwarcie na Wall Street, nie była w stanie odmienić losów sesji w Warszawie, gdzie w ostatnich minutach WIG20 i WIG zeszły poniżej poziomów zamknięcia z piątku.

Końcówka miesiąca i zarazem kwartału zniechęca inwestorów do poważniejszych decyzji. W efekcie przedświąteczny tydzień powinien upłynąć pod znakiem marazmu. W poniedziałek WIG20 stracił 0,41 proc. i wynosi 2 485,35 pkt. WIG zniżkował o 0,12 proc. i wynosi 42 346,66 pkt. Obroty przekroczyły 1 mld zł.

Reklama