"Precyzyjną ocenę w sprawie elastycznej linii kredytowej (FCL - Flexible Credit Line) zostawiam ministrowi finansów, bo zbyt wiele głosów pojawia się w przestrzeni publicznej w sprawie, o której powinni decydować wyłącznie fachowcy, a nie ludzie, którzy naprawdę nie wiedzą do czego służy elastyczna linia kredytowa" - powiedział premier.

Zaznaczył, że po rozmowach z szefostwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego oraz Europejskiego Banku Centralnego można powiedzieć, że elastyczna linia kredytowa była dowodem względnego, ale dość wyraźnego zaufania do Polski, w przeciwieństwie do bardzo wielu innych państw.

"Podtrzymanie elastycznej linii kredytowej byłoby takim zabezpieczeniem na wszelki wypadek, bo rację mają ci, którzy mówią: +dzisiaj nam już tego nie potrzeba+" - uważa Tusk.

Jego zdaniem, "sporo racji" ma resort finansów, który przekonuje - widząc co się dzieje w niektórych państwach UE - że lepiej jest dmuchać na zimne i mieć zabezpieczenie w postaci dostępu do elastycznej linii kredytowej. "Ta ostrożna polityka Rostowskiego - jeśli chodzi o finanse - na razie przecież sprawdza się całkiem nieźle, mówiąc delikatnie"- ocenił premier.

Reklama

Ministerstwo Finansów uważa, że zasadne jest przedłużenie dostępu do elastycznej linii kredytowej. Przeciwny przedłużaniu FCL jest natomiast zarząd Narodowego Banku Polskiego. Podobną opinię na ten temat wyraził także w czwartek wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak.

Umowę z MFW dotyczącą tzw. elastycznej linii kredytowej Polska podpisała w maju ubiegłego roku. Zgodnie z nią Polska przez rok ma dostęp do ok. 20,58 mld dolarów, które zasilają rezerwy walutowe banku centralnego. Środki te nie są wykorzystywane. FCL przyznawany jest jedynie krajom o stabilnych fundamentach makroekonomicznych.