Pogląd, że zysk jest celem każdej firmy, wiąże się historycznie z epoką, kiedy głównymi aktorami światowej sceny gospodarczej byli kapitaliści, a więc ludzie bądź organizacje (np. banki) dysponujące kapitałem i z tego tytułu mogące podejmować arbitralne decyzje w stosunku do należących do nich organizacji gospodarczych. Na stosunkowo łatwym, bo nisko konkurencyjnym rynku podstawowym wskaźnikiem „dobroci” przedsiębiorstwa był przynoszony przez nie zysk.

Na przełomie XIX i XX wieku opinia publiczna fascynowała się postaciami wielkich posiadaczy: Rothschildów, Fordów, Poznańskich. Nieco później, w niektórych kręgach intelektualnych, zaczęła się pojawiać fascynacja sowieckim kapitalizmem państwowym, czyli komunizmem. W rzeczywistości różnica pomiędzy Henrym Fordem a Józefem Wisarionowiczem Stalinem była taka, że Ford swoje imperium stworzył pracą, a Stalin zrabował, no i że Ford potrafił zarządzać, a Stalin nie. Obaj jednak byli wielkimi posiadaczami, którzy rządzili z pozycji właściciela.
Jak pisze Peter Drucker w swojej znakomitej książce „Społeczeństwo postkapitalistyczne”, w gospodarkach krajów rozwiniętych już dawno fotele menedżerskie opuścili wielcy kapitaliści, a zasiedli na nich wielcy specjaliści, i to nie od technologii, ale od zarządzania. Władza w organizacjach gospodarczych przechodzi z rąk ludzi, którzy mają, w ręce ludzi, którzy wiedzą. Na nich też koncentruje się zainteresowanie opinii publicznej.
Im większa organizacja, tym bardziej rozproszona, różnorodna i bezimienna grupa jej właścicieli. W chwili ukazania się wspomnianej książki Druckera już ponad połowa udziałów amerykańskich spółek giełdowych należała do funduszy powierniczych, a więc do organizacji zarządzających bardzo dużymi pieniędzmi w imieniu milionów bardzo małych inwestorów. Fundusze powiernicze to – jak nazywa je Drucker – kapitaliści bez kapitału.
Reklama
Społeczeństwo, w którym wiedza decyduje o pozycji zawodowej i społecznej, Drucker nazywa społeczeństwem wiedzy i w tym modelu upatruje formacji, która już zastępuje kapitalizm. W społeczeństwie wiedzy każdy pracownik wnosi do firmy poważny element swojego warsztatu pracy, jakim jest jego wiedza. Ta część warsztatu jest nierzadko znacznie kosztowniejsza od materialnej, pochodzącej od pracodawcy, i tę część warsztatu pracownik zabiera ze sobą, gdy zmienia pracę. Pomiędzy pracownikiem i pracodawcą wytwarza się więc naturalna równowaga sił. Do ochrony swoich interesów pracownik nie potrzebuje już związków zawodowych. Jego interes chroni rynek pracy.
Wiele społeczeństw w rozwiniętej części świata, a w tym i Polska, coraz bardziej zbliża się do opisanego wyżej modelu. Rozejrzyjmy się tylko wokoło.