Szczyt G20 w Toronto odbywa się w wyjątkowych okolicznościach. Grecja, członek strefy euro, otrzymała pomoc z UE i MFW, bez której by zbankrutowała. Unia przygotowała pakiet pomocowy w wysokości 750 mld euro na wypadek kłopotów finansowych Hiszpanii, Portugalii i Włoch. Oprocentowanie obligacji greckich przekroczyło 10 proc., mimo że na rynku aktywny jest EBC, który kupuje greckie obligacje. Agencje ratingowe ostrzegły kilka rozwiniętych krajów Unii, łącznie z Francją i Wielką Brytanią, o możliwej obniżce ratingu, jeżeli nie wdrożą pakietów oszczędnościowych. Ze strachu przez bankructwem lub degradacją kraje UE – poza Polską – rozpoczęły lub ogłosiły olbrzymie pakiety oszczędnościowe. Mimo to Europa balansuje na krawędzi kryzysu fiskalnego. Polska otrzymała już ostrzeżenie od dwóch agencji ratingowych.
Tymczasem w USA trwa orgia fiskalna. Mimo najwyższego w historii deficytu budżetowego, sięgającego 13 proc. PKB, administracja Obamy zwiększa wydatki, starając się tworzyć miejsca pracy, i namawia do tego inne kraje rozwinięte. To powoduje, że coraz więcej inwestorów zastanawia się, czy za kilka lat Ameryka będzie w stanie spłacać swoje długi inaczej niż za pomocą wysokiej inflacji. Wiele banków centralnych w krajach rozwijających się już to zrozumiało i zaczynają powiększać swoje rezerwy złota, które będą stanowiły zabezpieczenie przez silnym spadkiem kursu dolara, który prawdopodobnie czeka nas za kilka lat.
W tej sytuacji należałoby oczekiwać od G20 jasnego sygnału dotyczącego lepszej koordynacji polityki fiskalnej, a tymczasem mamy tylko forsowaną przez Kanadę mglistą zapowiedź podjęcia działań ograniczających deficyty budżetowe o połowę do 2013 r. i stabilizację długu w 2016 r., co jest niewiarygodne w świetle działań podejmowanych przez USA i wyzwań związanych ze starzeniem się społeczeństw w krajach rozwiniętych. W najbogatszych krajach świata łączny dług publiczny już przekroczył 100 proc. PKB wobec 80 proc. w 2007 r., więc jego stabilizacja na wyższym poziomie dopiero w 2016 r. oznacza, że rynki finansowe wielokrotnie będą traciły zaufanie wobec kraju rozwiniętego i kryzysy fiskalne będą codziennością.
Ten sam brak koordynacji działań widać w podejściu do sektora bankowego. Każdy kraj podejmuje indywidualne działania, które są rozwadniane przez silny lobbing bankowy. Tak jak w przypadku pakietu Obamy zatwierdzonego tuż przed szczytem, który został rozwodniony tak, że największe banki będą mogły kontynuować działalność spekulacyjną, zaś globalne zasady osiągania wyższych wymogów kapitałowych zostały odłożone w czasie. Niemcy, Francja, Wielka Brytania, planują opodatkowanie największych banków, natomiast Kanada i kraję rozwijające się są przeciw.
Reklama
Jednym z problemów jest silne zróżnicowanie krajów pod względem konkurencyjności w handlu międzynarodowym, przez co niektóre kraje mają olbrzymie nadwyżki handlowe, jak Chiny i Niemcy, a inne mają wysokie deficyty, np. USA. Doszło do absurdu, w którym kraje nieodpowiedzialne, które konsumowały ponad stan, oskarżają kraje konkurencyjne o to, że są konkurencyjne. Widać to w Europie, gdzie Niemcy są oskarżane przez inne kraje europejskie o to, że utrzymywały wzrost płac pod kontrolą, podczas gdy w innych krajach płace rosły ponad miarę.
W momencie pisania tego felietonu znany był jedynie wstępny tekst komunikatu, ale już na tej podstawie można stwierdzić, że poza ogólnikami nie ma w nim zapowiedzi konkretnych, wiarygodnych i skoordynowanych działań, a wiele obecnych może wywoływać konflikty w przyszłości, jak w przypadku polityki fiskalnej, różnic w regulacjach dotyczących sektora bankowego czy polityki klimatycznej. Nie ma globalnej polityki gospodarczej i globalnej koordynacji działań. Szczyt G20 w Toronto oddalił nas od perspektywy wspólnych działań w skali globalnej. Inwestorzy na rynkach finansowych powinni mocniej zapiąć pasy.