Ocenia on, że polski rynek odpadów ma wartość ok. 5 mld zł rocznie. Niestety w naszym kraju ok. 90 proc. odpadów jest składowanych bez segregacji czy sortowania. Minister twierdzi, że to efekt braku władztwa samorządów nad odpadami.

"W Polsce jest tylko jedna spalarnia odpadów, bo żeby dostać kredyt na nowe zakłady, trzeba wykazać się władztwem nad odpadami", mówi Kraszewski. Samorządy nie mają więc takich możliwości, a firmy tego nie chcą, bo priorytetem jest dla nich zysk.

Władztwo nad odpadami należy zatem bezwzględnie powierzyć samorządom, argumentuje minister. Tak jest w 25 krajach Unii Europejskiej. Burmistrz i urzędnicy staraliby się zrobić to i tanio, i dobrze, bo zależy im na następnej kadencji. Na drodze przetargu wybierać będą operatora i w umowie zawrą sposób zagospodarowania odpadów. Skończą się też czasy, gdy na jedną ulicę podjeżdżają cztery śmieciarki.

Pytany kiedy to się uda, minister odpowiada, że "lobbing dotychczasowych władców strumienia odpadów jest bardzo silny. Docierają do rządu i do Sejmu, szermują hasłami wolności gospodarowania, utraty miejsc pracy, straszą wzrostem podatków i korupcją. Musimy zatem odpowiedzieć na obawy innych resortów, np. o ochronie miejsc pracy, konkurencji. Jeżeli tego nie zrobimy porządnie, ta reforma - tak jak dwie poprzednie - załamie się pod naciskiem lobby firm wywożących odpady. Musimy mieć kształt ustawy, z którą pójdziemy do parlamentu - reszta to już obrona przed lobbingiem przedsiębiorców, którzy właśnie w Sejmie zabijali reformę podczas poprzednich prób, podkreśla Kraszewski.

Reklama
ikona lupy />
Andrzej Kraszewski, minister środowiska / DGP