Są na tyle mocne, że jako jeden z nielicznych krajów uniknęliśmy recesji w czasie ostatniego kryzysu.

Najprostszą miarą sukcesu jest zasobność portfela. W połowie poprzedniej dekady łączne dochody do dyspozycji brutto gospodarstw domowych, czyli pensje, oszczędności, dochody z papierów wartościowych itp., wynosiły niespełna 221 mld zł. Według ostatnich dostępnych danych (za 2008 r.) wzrosły do ponad 803 mld zł. W 1989 roku średni dochód w Polsce był mniejszy niż 40 proc. średniej europejskiej. Dziś to grubo ponad 50 proc. Polacy czują się pewnie – co widać choćby po skali zaciąganych zobowiązań: w grudniu 1996 roku wartość kredytów udzielonych gospodarstwom domowym wynosiła 21,4 mld zł. We wrześniu tego roku było to już 463,5 mld zł.

Nasze tempo wzrostu gospodarczego jest wysokie. Przez ostatnie 20 lat średnia to 4,5 proc. Zdarzały się lata, kiedy sięgało nawet 7 proc. rocznie. Doganiamy Europę: w ostatnim dwudziestoleciu wzrost gospodarczy per capita skoczył z około 30 proc. do 45 proc. poziomu w państwach rozwiniętych. Naszą mocna stroną jest handel zagraniczny, to aż około 40 proc. polskiego PKB.

Szybko poradziliśmy sobie z szalejąca na początku lat 90. inflacją – jeszcze w styczniu 1990 roku ceny rosły w tempie ponad 1000 proc., licząc rok do roku. Ale lata 90. kończyliśmy z inflacją 9,8 proc. Dziś wynosi ona niespełna 3 proc. Nasza waluta jest mocna. Tylko raz przez ten czas trzeba było dewaluować złotego. Stał się on wręcz bramą dla zagranicy, która chce inwestować w Europie Środkowo-Wschodniej. Przez dwie dekady tylko dwukrotnie złoty gwałtownie tracił na wartości wobec głównych walut.

Reklama

Sukcesem są inwestycje w infrastrukturę. Przez długie lata budowa dróg nie była naszym priorytetem. Wyraźna zmiana nastąpiła w chwili wejścia do UE w połowie 2004 roku. Inwestycje przyspieszyły jeszcze mocniej, gdy przed Polską stanęło zadanie zorganizowania mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku. Dziś wydatki na budowę dróg i autostrad to ponad 20 mld zł rocznie. Zmiana jest radykalna – jeszcze na początku dekady, w 2002 roku, wydawano na ten cel około 2,8 mld zł.

Polska nie może sobie jednak poradzić z dyscypliną w finansach publicznych. Ani razu podczas okresów szybkiego wzrostu gospodarczego rządy nie obniżały deficytu strukturalnego wyliczanego bez uwzględnienia bieżącej koniunktury. Problem numer dwa to biurokracja. Niemal każdy rząd minionego dwudziestolecia deklarował odbiurokratyzowanie gospodarki – i żaden sobie z tym nie poradził.

Krucho jest też z reformami. Według raportu Banku Światowego Doing Business pod tym względem jesteśmy niechlubnym wyjątkiem na tle szybko wprowadzających zmiany krajów regionu. Na ruszenie w Polsce z biznesem potrzeba aż 32 dni. To daje nam 113. miejsce w zestawieniu Banku Światowego.

>>> Czytaj też: Ranking Doing Business 2011: Polska na dalekim 70. miejscu