Potem praktycznie znikła obawa o Irlandię. Nie ma jeszcze porozumienia, ale wypowiedzi irlandzkiego banku centralnego i ministrów irlandzkiego rządu nie pozostawiają wątpliwości. Irlandia przyjmie wciskaną jej pomoc (kilkadziesiąt miliardów euro) „na rozsądnych warunkach”. Od początku twierdziłem, że oba te czynniki to tylko preteksty potrzebne do przeprowadzenia korekty. Czy można sobie było wyobrazić, że Irlandia zaryzykuje wytrwanie w odmawianiu pomocy, co doprowadzi do powstaniu efektu domina? Myślę, że każdy zawodowiec wiedział jak się to skończy. Kolejny pozytywem był debiut wracających na giełdę akcji General Motors. W ciągu dwóch tygodni wartość IPO wzrosła o ponad 80 procent, a debiut na giełdzie przyniósł wzrost ceny o blisko 10 procent. Taki popyt na akcje musiał poprawić nastroje na Wall Street.

Bykom pomagały też dane makro. Raport o ilości nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych był w zasadzie zgodny z oczekiwaniami. Ilość wniosków wzrosła z 437 na 439 tys. (oczekiwano 440 tys.). Średnia 4. tygodniowa spadła. Indeks Fed z Filadelfii gwałtownie wzrósł (z 1 na 22,5 pkt.) – oczekiwano wzrostu niewielkiego. To osłabiło wpływ dużego spadku indeksu z Nowego Jorku (opublikowano go w poniedziałek). Dodatkowo indeks wskaźników wyprzedających (LEI), który według mnie niczego nie wyprzedza, wzrósł zgodnie z oczekiwaniami o 0,5 proc.

Wynik takiego zestawu informacji był łatwy do przewidzenia. Rynek akcji zareagował bardzo gwałtownie. Indeksy szybko wzrosły o ponad 1,5 procent i tam rynek wszedł w stabilizację. Najwyraźniej bykom przeszkadzało wtorkowe okno bessy. W końcu sesji szkodziła też informacja o niezdobyciu 2/3 głosów w Izbie Reprezentantów potrzebnych do przedłużenia wypłat zasiłków dla długotrwało bezrobotnych. Z końcem roku 2 miliony ludzi zostanie pozbawionych zasiłków (12,5 mld USD), co zaszkodzi gospodarce. Niespecjalnie to (w czwartek – potem może być gorzej) zaszkodziło bykom. Indeksy wzrosły około 1,5 procent. Jest to na razie jedynie część korekty, a nie powrót do wzrostów.

GPW rozpoczęła czwartkową sesję umiarkowanym wzrostem indeksów (nieco większym niż pół procent). Rynek był jednak bardzo niepewny i prawie natychmiast wszedł a marazm. Nawet całkiem spore wzrosty indeksów na innych giełdach i generalna poprawa nastrojów nie były w stanie zmusić popyt do bardziej agresywnego działania. Wręcz odwrotne – indeks zaczął się osuwać. Nieco pogorszyła sytuację informacja z Reutersa: Eureko miał sprzedać akcje PZU po 365 zł. (już to zrobił). Cena akcji PZU nieco się osunęła, mimo że nie było to logiczne zachowanie.

Reklama

Cały rynek też zresztą nie zachowywał się logicznie. Im wyżej wędrowały indeksy na innych rynkach tym niżej spadał WIG20. Widać było dużą dozę nieufności. Dzielnie rynku broniła ponad trzyprocentowym wzrostem KGHM. W drugą stronę prowadziła indeks TPSA. Po pobudce w USA, kiedy kontrakty na indeksy amerykańskie rosły o jeden procent, nasz WIG20 utrzymywał się na poziomie ze środy. Zakończyliśmy sesję niewielkim wzrostem (dzięki fixingowi), ale bez KGHM indeks spadł o 0,17 proc.

Raczej wykluczam, żeby zachowanie naszego rynku było przesłaniem wysłanym do rządu: nie wycofujcie pieniędzy z OFE, bo doprowadzimy do przeceny. Tak dla przypomnienia: w Argentynie takie fundusze zostały przejęte przez państwo a indeks od dłuższego już czasu bił rekordy wszech czasów. Najpewniej jest to stała zagrywka naszego rynku. Po poważniejszych korektach w USA czekamy z reakcją zakładając, że pierwsze zwyżki są częścią tej właśnie korekty. Popyt atakuje najczęściej z zaskoczenia.