Nie gasną komentarze o problemach budżetowych Irlandii, Portugalii, czy Hiszpanii. Wciąż największym problemem pozostaje ten ostatni i największy kraj, którego obligacje pozostawały dzisiaj pod ciągłą presją. Słychać było głosy ważnych oficjeli w sprawie budżetowych problemów. Weber z ECB mówił o możliwości zwiększenia 750-cio miliardowego pakietu kryzysowego w ramach EU. Można to odczytywać pozytywnie (nie zabraknie pieniędzy pomocowych), ale też i negatywnie (czyżby zwiększenie puli, by później wesprzeć nią Hiszpanię?).

Na rynku nieustannie mówi się o możliwości rozprzestrzenienia się problemu Irlandii na Portugalię, choć szef grupy ministrów finansów strefy euro, Jean-Claude Juncker, nie widzi takiego niebezpieczeństwa. Ciężko jednak znaleźć na horyzoncie cokolwiek, co mogłoby uspokoić wciąż niezwykle napiętą sytuację. Pamiętajmy, że Irlandia pomoc finansową już dostała, ale nie odbiło się to pozytywnym echem wśród inwestorów.

Pomimo nienajlepszej atmosfery inwestorzy postanowili nie wychylać się zbytnio i poczekać na to, co zrobią Amerykanie. Zmiany były znikome i indeks największych krajowych spółek dzień zamknął lekką zwyżką. Jutro za oceanem czarny piątek, czyli umowny początek świątecznej sprzedaży. Teoretycznie więc uwaga inwestorów powinna skupić się na wynikach sprzedaży sieci handlowych, a nie problemach krajów PIIGS.

Na rynku walutowym eurodolar trwał w świątecznym marazmie, co powinno przełożyć się na spokój i na naszej walucie, ale wcale tak nie było. Złoty dzisiaj tracił i to niemało jak na tak spokojny dzień. Szkodzić mogło zamieszanie na Węgrzech spowodowane rozmontowaniem systemu emerytalnego. Negatywnie działała też wypowiedź Fitcha o negatywnej presji na nasz krajowy rating. Nie pomagały tutaj lepsze od prognoz dane o krajowej sprzedaży detalicznej.

Reklama