O poranku inwestorzy dzień rozpoczęli z umiarkowanym optymizmem sygnalizowanym przez wzrosty na głównych europejskich parkietach. Była to reakcja na oficjalne przyjęcie programu pomocy dla Irlandii ze znaną wcześniej kwotą 85 mld euro. Podtrzymująca na duchu była informacja o tym, że pakiety pomocowe przyznawane po 2013 roku nie będą automatycznie oznaczały strat dla posiadaczy obligacji, co wcześniej chciała przeforsować Angela Merkel.

Niezłe nastroje szybko jednak zniknęły wraz ze wzrostem kosztu ubezpieczenia długu Hiszpanii i Portugalii, który popołudniu osiągnął nowe rekordy. Serwisy podawały jeszcze informację o źle przyjętej wypowiedzi Glenna Stevensa z banku centralnego Australii o potrzebie schładzania australijskiej gospodarki. Niedługo po 10:00 rozpoczęła się kaskada wyprzedaży, którą w naszym przypadku wspierała artykuł ministra finansów Jacka Rostowskiego opublikowany w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej”, gdzie zapowiada on, iż nowy podatek bankowy przyniesie do przyszłorocznego budżetu około 1 mld zł.

Na pocieszenie pozostały dzisiejsze prognozy Komisji Europejskiej dla Polski, która podniosła oczekiwany w przyszłym roku wzrost PKB z 3,3 proc. do 3,9 proc. Dla inwestorów okazało się to jednak nieistotne, podobnie jak informacje o świątecznej sprzedaży w USA. Co prawda czarny piątek ze zwyżką o 0,3 proc. mógł rozczarować, ale cały weekend zamknął się rocznym wzrostem o 6,4 proc., co wartością złą z pewnością nie jest. Indeks największych polskich spółek zmierzał jednak ku wsparciu na poziomie 2600 punktów i dzień zamknął spadkiem o 1 proc. przy niskiej aktywności. Jesteśmy więc w ważnym miejscu, gdzie rozegrać się powinna walka podaży z popytem.

Na rynku walutowym reakcja zgodnie z ostatnio panująca tendencją była niezwykle silna. Euro wyraźnie się osłabiło, co negatywnie odbiło się na złotym, który kolejny dzień wyraźnie się osłabił. Nasza waluta była słabsza nawet od forinta węgierskiego, któremu w żaden sposób nie pomogła nieoczekiwana podwyżka stóp procentowych. Widać, że na kurs wymiany poziom stóp wcale nie ma tak dużego wpływu jak się uważa. Wciąż dominującym czynnikiem pozostają przepływy kapitału portfelowego, które dzisiaj dla naszego regionu były wyjątkowo niekorzystne.

Reklama