W środę rano minimalny spadek rentowności obligacji Portugalii był tylko jednym z optymistycznych znaków - dziesięcioletnie papiery skarbowe przynosiły 6,90 proc. wobec 6,93 proc. Agencja ratingowa Standard & Poor’s zagroziła obniżeniem oceny zdolności kredytowe Portugalii, co niewątpliwie miało wpływ na wyższe oprocentowanie, którego wymagali inwestorzy biorący udział w dzisiejszej emisji rocznych bonów za ok. 500 mln euro. Rentowność tych papierów ustalono na 5,28 proc., podczas gdy przy analogicznej emisji w listopadzie inwestorzy ustalili cenę za ryzyko na poziomie 4,81 proc.

Inne impulsy przemawiające za krótkoterminowym powrotem kapitału na ryzykowne rynki napływały właściwie ze wszystkich stron świata. Nerwowe nastroje wokół krajów z grupy PIIGS złagodziło z jednej strony ogłoszenie przez Hiszpanię kolejnych kroków ograniczających deficyt budżetowy (m.in. prywatyzację państwowej loterii oraz lotnisk w Barcelonie i Madrycie), a z drugiej, wypowiedź Jean Claude Trichet’a, z której można wnioskować, że ECB nie wyklucza kupowania obligacji państw, które w największym stopniu odczuwają problemy w związku z ograniczonym dostępem do zewnętrznego finansowania. Oczywiście nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzy, że w ten sposób można skutecznie uleczyć strefę euro w długim terminie, ale abstrahując od tego, prawie wszystkie bieżące publikacje makroekonomiczne, które poznaliśmy w środę były zgodne lub lepsze od oczekiwań ekonomistów.

Na amerykańskim rynku pracy w listopadzie w sektorze prywatnym powstało ok. 93 tys. nowych miejsc pracy (oczekiwano wzrostu o ok. 69 tys.). Indeksy PMI w odzwierciedlające nastroje w przemyśle wzrosły zarówno w całej strefie euro (do 55,3 pkt. z 54,6 pkt.), Szwajcarii, Wielkiej Brytanii czy Polsce, ale również, co szczególnie ważne dla inwestorów o dużej skłonności do ryzyka, w Chinach (do 55,3 pkt. z 54,8 pkt). Jeśli do tego dodamy, że pozytywnie zaskoczyła sprzedaż detaliczna detaliczna w Niemczech (wzrost o 2,2 proc. m/m po spadku o 1,8 proc. miesiąc wcześniej), a w branży budowlanej w USA wzrosły wydatki na inwestycje (oczekiwano spadku), wówczas jasne staje się czemu po kilkudniowych spadkach na światowe giełdy powróciły wzrosty.

Po godz. 16 czasu warszawskiego londyński indeks FTSE i nowojorski S&P500 zyskiwały na wartości ok. 1,8 proc. WIG20 zakończył sesję wzrostem o 2,1 proc. przy obrotach przekraczających na całym ryku 1,8 mld PLN. Na rynku surowców w środę po południu o ponad 2 proc. drożały ropa naftowa i miedź, a na rynku walutowym złoty odrabiał straty względem franka, euro i dolara. Kurs pary euro-dolar poszedł lekko w górę do ok. 1,31 USD. Mówiąc krótko inwestorzy na wszystkich rynkach ponownie włączyli tryb podwyższonej skłonności do ryzyka. Nietrudno wyobrazić sobie w takich warunkach, że pomimo problemów Irlandii i Portugalii, ważne dane ze świata zaplanowane na koniec tego tygodnia wpiszą się w bieżący trend i główne indeksy rynków akcji w USA czy na GPW poprawią niedawno ustalone lokalne szczyty.

Reklama