Nikkei zyskał dziś 1,8 proc. i znalazł się na poziomie najwyższym od czerwca, Kospi wzrósł o 1,1 proc., a Hang Seng 0,9 proc., przy czym w ich wypadku nie doprowadziło to do pojawienia się nowych szczytów. Indeks giełdy w Szanghaju wzrósł o 0,9 proc. Teoretycznie mamy więc serię zwyżek w Azji, która powinna podtrzymać dobre nastroje w Europie. Jednak warto zwrócić uwagę, że w istocie Nikkei wzrósł już na początku sesji i przez resztę dnia niewiele się działo. Jest to bardziej postawa wyczekująca niż euforyczne zakupy.

I analogicznej postawy możemy spodziewać się dziś na rynkach europejskich. Czynnikami, które mogą ożywić inwestorów są dane o PKB w strefie euro za III kwartał (poznamy je o 11:00) oraz dane o zasiłkach dla bezrobotnych w USA (14:30), które powinny potwierdzić wczorajszy dobry raport ADP, wedle którego amerykańska gospodarka stworzyła w listopadzie 93 tys. miejsca pracy – najwięcej od trzech lat. Ale najważniejsza wydaje się być decyzja Europejskiego Banku Centralnego (13:15) i konferencja jej prezesa. Inwestorzy będą spijać każde słowo z jego ust, po tym jak wczoraj minister finansów Hiszpanii zasugerował, że ECB powinien kupować obligacje krajów peryferyjnych strefy euro (naśladując Fed, Bank Anglii i Bank Japonii) i w ten sposób pomóc im przetrwać. Wiadomo jednak, że Jean Cloude Trichet nie był zwolennikiem takiego rozwiązania, kiedy w maju warzyły się losy Grecji, wczoraj powiedział zaś, że inwestorzy nie doceniają działań rządów w Europie na rzecz zmniejszenia deficytu. Rynki odebrały to jako sugestię, że obligacje są niedowartościowane, co pomogło ich notowaniom (i notowaniom rynków akcji).

Po drugie jeszcze kilka tygodni temu można było zakładać, że ECB zmniejszy lub zlikwiduje program wsparcia płynnościowego dla sektora bankowego w Europie. Dziś podjęcie takiej decyzji mogłoby zagrozić płynności banków portugalskich i hiszpańskich. Z drugiej strony podjęcie decyzji po myśli rynków (i polityków) zagroziłoby niezależności ECB.