Dosłownie wszystko było w czwartek interpretowane tak, żeby pomagało to bykom. A nie był to jedyny sposób, w który różne informacje można było interpretować.

Jean-Claude Trichet, szef ECB, nieco rozczarował, bo żadnych nowych środków nie zaproponował. Jednak po pierwsze zapowiedział, że bank przesunie w czasie zakończenie obecnie obowiązujących programów (nikt od dawna nie oczekiwał, że nie przesunie), a po drugie z dużym naciskiem mówił o tym, że bank czuwa i pilnie obserwuje sytuację. Powiedział też jedno bardzo istotne zdanie: nigdy nie mówiliśmy o tym, jaki jest limit programu skupu obligacji. Można było odczytać to tak, że na razie sytuacja nie jest na tyle zła, żeby działać, ale jeśli ECB oceni, że jest wystarczająco zła to z pewnością podejmie odpowiednie działania. Inaczej mówiąc: poczekamy, zobaczymy.

W ten sposób prezes dawał delikatną nadzieje na pomoc w przyszłości i od rynków zależało jak to ocenią. Na początku grudnia oceniły doskonale. Zobaczymy, co będzie się działo dalej. Oczywiste jest bowiem, że rynek długu i CDS będzie chciał determinację ECB przetestować. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy gracze znowu uderzą w dług krajów PIIGS w tym, czy jednak w przyszłym roku. Zorientujemy się co do tego już niedługo (1-3 sesji). Jeśli odłożą ten test na następny rok to rajd św. Mikołaja będzie kontynuowany.

Popatrzmy jeszcze na opublikowane w czwartek raporty makro. Tygodniowe dane z rynku pracy były słabe. Ilość nowych wniosków o zasiłek wzrosła do 436 tys. (oczekiwano 425 tys.). Spadła jednak średnia 4.tygodniowa. Dane dotyczyły bardzo specyficznego tygodnia (długi weekend związany z Dniem Dziękczynienia), więc ich wiarogodność była żadna. Okazało się też, że w październiku indeks podpisanych umów kupna domów na rynku wtórnym wzrósł nieoczekiwanie o 10,4 proc. Ten raport od czasu do czasu jest wykorzystywany jako pretekst do ruchu. Tyle tylko, że zawodowcy nie bardzo potrafili ten wzrost wytłumaczyć. Mówiono o tym, że to był taki jednorazowy wyskok. Ja myślę, że kupujący zobaczyli szybko rosnące oprocentowanie kredytów i stąd te podpisane umowy. Następne dane będą dużo gorsze.

Reklama

Indeksy eksplodowały, a S&P 500 znalazł się bardzo blisko szczytu z początku listopada. Wszystko przemawia za kontynuowaniem rajdu, ale przypominam to, co napisałem powyżej: zobaczymy (1-3 dni), czy rynek długu krajów PIIGS na to pozwoli. Dawałbym 70:30, że pozwoli, bo jednak w końcu roku dość trudno jest grać na niedźwiedzią nutę. Jedno jest pewne: nie ma już zagrożenia prospadkową flagą.

GPW rozpoczęła czwartkową sesję wzrostem indeksów (najsilniejsze były spółki surowcowe). WIG20 podszedł pod 2.700 pkt. gdzie ugrzązł na dłużej nawet lekko się osuwając. Od południa jednak widać już było większy optymizm związany ze zbliżaniem się terminu ogłoszenia decyzji przez ECB. Na pół godziny przed tym terminem popyt doprowadził do wybicia indeksów. Czekano na konferencję szefa ECB i dane makro. Oba wydarzenia rozczarowały i indeksy zaczęły się osuwać, ale rynek zachowywał się o wiele lepiej niż inne giełdy europejskie. Liczono na to, że po dokładnej ocenie wypowiedzi szefa ECB rynki będą nadal rosły. Rzeczywiście w Europie i w USA rosły i to euforycznie. U nas kolejny cudo-fixing odjął od WIG20 15 punktów, przez co na koniec sesji wzrósł jedynie o 0,55 proc. Pojawiły się jednak pierwsze sygnały kupna. Czy się potwierdzą to zależy od tego, co zrobi w najbliższych dniach rynek europejskiego długu.