Wzrostowi WIG20 o blisko 1 proc. towarzyszyły niewielkie obroty, ale optymizmu z rynku akcji nie potwierdzało zachowanie złotego, który wyraźnie tracił na wartości.

Przed rozpoczęciem poniedziałkowej sesji na europejskich rynkach inwestorzy mogli czuć się nieco zdezorientowani z kilku powodów. Po pierwsze, w piątek dane z amerykańskiego rynku pracy wypadły zdecydowanie słabiej niż prognozowali ekonomiści, bo stopa bezrobocia wzrosła do 9,8 proc. (oczekiwano stabilizacji na poziomie 9,6 proc.), ale giełdowe indeksy nie zareagowały te informacje spadkami. Po drugie w ciągu weekendu o zwiększeniu puli środków przeznaczonych na stymulowanie rynków finansowych mówili niezależnie od siebie Ben Bernanke i Jean Claude Trichet. Fed nie wyklucza, że zmniejszenie bezrobocia w USA będzie wymagać wstrzyknięcia w system finansowy więcej pieniędzy niż pierwotnie zadeklarowane 600 mld USD, a ECB pod presją krajów członkowskich strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego może podjąć decyzję o zwiększeniu wartości poduszki bezpieczeństwa dla potencjalnych bankrutów powyżej 750 mld EUR. Po trzecie w poniedziałek agencja ratingowa Moody’s obniżyła o dwa stopnie ocenę zdolności wiarygodności kredytowej Węgier.

W rezultacie inwestorzy, którzy pod koniec ubiegłego tygodnia kupowali akcje, mogli w poniedziałek w nerwowym odruchu wycofywać się rynku, zwłaszcza, że w Azji NIKKEI i Hang Seng zanotowały lekkie spadki. Przez większą część dnia sytuacja na giełdach europejskich była wyraźnie zróżnicowana - na Węgrzech i w Hiszpanii obserwowaliśmy przecenę głównych indeksów o 1-2 proc., podczas gdy na pozostałych parkietach przy małych obrotach indeksy zmagały się lokalnymi szczytami z piątku.

Na GPW po godz. 16 WIG20, który wcześniej testował poziom 2700 pkt., ruszył w górę i znalazł się o ponad 40 pkt wyżej. Wzrost tego indeksu o blisko 1 proc., czynił nasz rynek jednym z silniejszych na świecie, ale trzeba podkreślić, że gdy taki nagły ruch odbywa się przy obrotach na całym rynku z ledwością przekraczających 1 mld PLN, nie należy przykładać do niego zbyt dużej wagi. Tym bardziej, że rynku walutowym złoty mocno tracił na wartości. Po południu frank był o 0,6 proc. droższy niż w piątek (3,07 PLN), euro drożało o 1 proc. (4,03 PLN), a dolar aż o 1,7 proc. (3,03 PLN).